poniedziałek, 31 marca 2014

Kocim Okiem czyli why so serious? Wiosenne newsy z blogosfery.

Witam wszystkich czytelników i czytelniczki w kolejnej, tym razem wiosennej odsłonie Kociego Oka. Dziś przypomnimy wam do czego służą lustrzanki, a także  jak wygląda zdrowy tryb życia i dieta na rozbudowę mięśni, wspomnimy o nowym Ksienciu Blogosfery i o tym jak to zagraniczna publiczność nie poznała się na polskich outfitach. Zapraszam! 

  • Słowo się rzekło w zapowiedzi i na pierwszy ogień idzie uświadomienie ludu w kwestii aparatów. Drodzy amatorzy i profesjonaliści zajmujący się fotografią - zapomnijcie o wszystkim, czego się nauczyliście do tej pory na kursach, z podręczników a także samodzielnie. Oto bowiem Bogini Mody Podkarpackiej śpieszy się donieść wam Prawdę Objawioną na temat lustrzanek. Mamy nadzieję, że weźmiecie to sobie do serca i następne fotki takimi aparatami będą już porządnie rozmazane! Kama, dziękujemy za uświadomienie. Fotografia już nigdy nie będzie taka sama. 

  • Jakiś czas temu Fashionelka odgrażała nam się, że ma masę pomysłów i będzie publikować posty nawet 2 razy dziennie. Cóż, chyba moje ulubione powiedzenie z poprzedniego posta, że jaki lajf taki stajl wiele mówi o stylu życia Elizki - najwyraźniej tam też pustka i nic się nie dzieje… Albo może ich brak tam. To znaczy pomysłów. Eliza, a tak dobrze idą Ci te posty w stylu "10 czegoś tam", co to dla Ciebie opisać "10 najgorszych wpadek księdza udzielającego ślubu" czy "10 najdroższych i najgorzej układających się garniturów na panu młodym" - masz przykład na zdjęciach z własnego ślubu! Ewentualnie może być post o absurdach z innego kraju. Podpowiadamy, że w cywilizowanym świecie to się na ogół nazywa różnice kulturowe. 
Niestety ten kryzys który przeżywa Eliza, jest większy niż myślałyśmy. Ostatni filmik na youtube opublikowany ponad miesiąc temu, bieda! Eliza zatem ratuje się jak może, podając na asku linki do swojego bloga. Nie ma to jak sztucznie nabijać sobie odwiedzin, no ale jak stare przysłowie blogerskie mówi - hajs musi się zgadzać. 
  • Szarliza nigdy, ale to naprawdę nigdy nie przestanie nas zadziwiać i prowokować do śmiechu. Patrząc na zdjęcie marnej sałatki, w której właściwie prawie nie ma białka, oraz czytając komentarz o rozbudowaniu mięśni nie możemy się oprzeć wrażeniu, że chyba ktoś jej zrobił psikusa doradzając takie menu. Dodając do tego ten wspaniały trening (do zobaczenia na insta u wildfox7, link)możemy być pewne, że żaden mięsień w ciele Karoliny nie poczuje się zobligowany do jakiejkolwiek rozbudowy, nie wspominając już o fakcie, że rozbudowa mięśni u kobiety to trudny i żmudny proces i wymaga naprawdę porządnej diety a nie dokarmiania się fastfoodami o wątpliwej wartości zamiennie z sałatką ze śladową ilością białka. Chociaż są takie okazy na tym świecie, które twierdzą, że po skalpelu Chodakowskiej urosły im mięśnie! Strasznie chciałabym to zobaczyć, może niepotrzebnie chodzę na siłownię?

Odnośnie zdrowego trybu życia, który podobno preferuje Karolina, od razu przypomina nam się to:


Rozsądniej byłoby nazwać to dietą na "skinny fat", przynajmniej byłoby zgodne z prawdą. Bardzo nam się to kojarzy z zapiskami menu Kamy, chyba jeszcze z czasów smallworlda. 
  • Kolejna akcja związana z piwem Somersby pojawiła się na wielu blogach, niestety nie doczekałyśmy się żadnego wpisu o nowym "warzywnym" ;) smaku. Za to można odnieść wrażenie, że niektórzy blogerzy są w stanie zareklamować właściwie wszystko. Nieważne, czy pasuje to do profilu bloga, ważne, że hajs się zgadza. Zabawne, że wystarczy spersonalizować butelkę dodając na etykiecie pseudonim blogera i publiczność się ślini i szaleje. 
  • I znów zbiorowa ekscytacja w blogosferze odnośnie następnego Ksiencia ujawnionego przez blogerkę. Tym razem Lejdi z Dębicy odkrywała karty powoli, na początku drażniła nas niby mimochodem wspominając gdzieś w komentarzu o swoim lubym, później zaczęły się zapewnienia, że gdyby nie on, nie miałaby tej magicznej, rozmazującej luszczanki. I wreszcie jest! Doczekaliśmy się publikacji fotki - Ksionże nie okazał się być mientowym, niemniej jak jedna z naszych czytelniczek ładnie podsumowała na asku, może wpisuje się w nowy pożądany typ bad boy. Patrząc na scenerię, od razu nasuwa się jedno skojarzenie - Kama ma chyba słabość do dzikiej natury i silnych, męskich Leśnych Drwali. 
  • Jessica Mercedes zawsze jest dumna gdy ktoś udostępnia jej zdjęcia. Według niej to synonim popularności i sławy. OK, jakiejś popularności na pewno, tym bardziej, że zdjęcia czasami pojawiają się na portalach zagranicznych, nie tylko polskich. Tym razem trafiła na Forever 21, który ma miliony fanów.
    Ale niestety w tym przypadku Jess nie może ponarzekać na polaczki - cebulaczki co nie znają się na modzie, bo tym razem jej wspaniała kreacja została zjechana również zagranico. Najlepsze komentarze na screenie poniżej (link do całości). Uwielbiam ten "So I walked into a circus tent today". 

  • Najsłabsze ogniwo MLE czyli Gosia zaczyna zaprzeczać sama sobie. Pewnie wszystko po to, by umiejętnie wpleść reklamę Tymbarka w post. Uroczy opis co warto zjeść na pierwsze śniadanie i jak ważny jest to posiłek zgrzyta mi okrutnie z tym, jakie śniadanie Gosia kiedyś pokazała na blogu. Ale jak widać, był to tylko malutki wstęp do tego, aby już w drugim śniadaniu wrzucić soczek, by zadowolić sponsora. Nie mamy pojęcia jak ma się to do tytułu wpisu - Forever Young. To znaczy, że taki soczek załatwi nam minus 5 lat i kilka mniej zmarszczek? 
  • Właściwie to nie lubię poświęcać połowy Kociego Oka Szarlizie, ale co zrobić, jak ona jest jedną wielką chodzącą katastrofą PRową. Darujemy już dietę i ten uroczy filmik z ćwiczeniami (ciekawe czy Adi, Moderator Internetów już poprosił o usunięcie?), mimo to nadal jest o czym pisać. Plac Pigal (ktoś wie gdzie to jest?), magiczna nowojorska woda w kranach, która rozjaśnia włosy lepiej niż rozjaśniacz (nic tylko importować w butelkach i sprzedawać, ale biznes!) to jeszcze ta żałosna reklama Avonu. Oczywiście wszyscy wierzymy, że to tak z dobrego serduszka Karolina nagle przerzuciła się z luksusowych Szaneli i Diorów (które pokazywała zaledwie kilka dni wcześniej) i specjalnie dla biednego plebsu zareklamowała Avon, tak aby jej czytelniczki mogły sobie w końcu pozwolić na coś co ona ma. Podejrzewamy, że zacznie się zwiększone wyciąganie kieszonkowego od rodziców a gimnazja w całej Polsce zostaną opanowane przez zapach Little Black Dress. 
  • Poruszenie w blogosferze wzbudziła również Maff publikacją swoich najnowszych fotek, na których chwali się perfekcyjną (?) figurą i nową fryzurą. O ile fryzura okazała się być peruką, o tyle figura jest jak najbardziej prawdziwa. Co kto lubi, dla nas za chuda. Mamy nadzieję, że nie podąży w stronę lansowanej skinny fat przez jej koleżankę z branży!

Wasz Koteł Niemodny

niedziela, 23 marca 2014

Jaki lajf taki stajl czyli o fenomenie blogów lajfstajlowych

Nie tylko moda rządzi blogosferą, a na pewno nie tylko w ujęciu czysto odzieżowym. Ostatni trend (chociaż dla mnie bardziej jak trąd) pojawiający się już właściwie prawie wszędzie, to cudowna metamorfoza z bloga o czymś na blog o wszystkim czyli o lajfstajlu. Jak powszechnie wiadomo, jak coś jest do wszystkiego, to zapewne jest do niczego. I tak chyba jest właśnie z blogami lajfstajlowymi. Tak naprawdę nie służą już chyba obecnie niczemu innemu, niż tylko zarabianiu kasy, ewentualnie poszerzeniu targowiska próżności, które rozpoczęło się wraz prezentowaniem wyfotoszopowanych jak stąd do Wuppertalu słit foci z tagami #TodayImWearing. Zatem jeśli jesteś blogerką modową i zarabiasz za mało,  lub też Twoje outfity zbierają za mało pozytywnych komentarzy, czas zrobić szybką konwersję i nawrócić się mimochodem na jedyny słuszny kierunek - lajfstajl! 
obrazek pochodzi z bloga http://blackdresses.pl

Już nawet papa Komin głosił, że blogi tematyczne mogą się znudzić, a jego wierne uczennice chętnie podjęły ten wątek. W przypadku samego ojca (czy też może nawet dziadka) blogosfery, wydaje się zrozumiałe, że pisze o lajfstajlu, bo właściwie o czym innym mógłby on pisać. Nikt tak świetnie jak on nie pieprzy głupot, które są na tyle kontrowersyjne, że przyciągają ludzi do bloga, a w razie wejścia w dyskusję z autorem, dostajemy wiadro pomyj na głowę. Przynajmniej wiemy jedno - papa Komin albo nie jest zbyt przyjemnym osobnikiem, albo też świetnie takiego udaje. Natomiast poglądy jakieś ma, pisze o czymś takim od zawsze, można się z nim zgadzać lub nie, można nie lubić czy wręcz nienawidzić. Mama Segritta również ewoluuje w Komina w spódnicy, może z większym wyczuciem ale jednakowym znawstwem tematu. Ale dziewczyny z blogasków o ciuszkach nie wzięły pod uwagę jednego faktu - jaki lajf taki stajl. Przy blogach modowych czy kosmetycznych nikogo nie dziwiło pokazywanie na nich ciuchów czy kosmetyków. Czytelnicy zakładali, że to pasja autorki, bądź też nawet praca i w związku z tym szalone haule kosmetyczne czy też pokazy zawartości szafy nie były niczym nadzwyczajnym. Teraz okazuje się, że blog lajfstajlowy pokazuje życie. I cóż jest tym życiem? Nadal ciuchy, kosmetyki, dodatkowo okraszone fotkami mebli, jedzenia lub też psiaka. To ja w piżamie (i pełnym makijażu) jak czytam książkę, a to mój stół z nowym obrusem. To seria moich samojebek full fotoszop. A to moje nogi, cycki, brzuch. To nowe yankee candle. A tutaj kolekcja moich toreb na kredensie. 


obrazek pochodzi z bloga deynn.blogspot.com

Oto jaki obraz życia wyłania się z tych fragmencików - blogerka je, pije, ma nogi i mieszkanie, 90% życia sponsorowane przez firmy kosmetyczne, odzieżowe i dowolne inne. W tym momencie każdy rozsądny czytelnik zatrzyma się na chwilę i zastanowi się, czy to jeszcze lajfstajl blogerki, czy też może tak naprawdę tablica ogłoszeniowo reklamowa. Jeśli to drugie, to czy naprawdę jest co oglądać? No tak, na pewno taniej (bo kompletnie za darmo), niż wywalenie dyszki na jakieś elle czy Twój Styl. Z drugiej strony w TS są chociaż ciekawe felietony, no ale nie oczekujmy od wszystkich gimnazjalistek uwielbienia dla tekstu pisanego, dłuższego niż 10 wersów i w dodatku autorstwa osoby kilkakrotnie starszej, bo co takie próchno wie o życiu w luksusie? Ano nic, jedyna słuszna prawda to ta obnażona przez blogerki. Nawet jeśli nie potrafią się prawidłowo umalować różem Diora, to najważniejsze, że go mają. A jeśli Tobie się nie podoba to znaczy, że Cię nie stać i zazdrościsz. 

obrazek pochodzi z bloga makelifeeasier.pl
No właśnie, a co z czytelnikami? Zawsze zastanawiam się również, co kieruje "fankami" wiernie okupującymi blogi, vlogi, instagramy i fanpejdże tego typu. OK, rozumiem i przemawia do mnie wytłumaczenie na zasadzie: lubię pooglądać ładne obrazki i zdjęcia, szukam czasami inspiracji, ostatecznie w najbardziej żałosnej wersji: jestem podglądaczem cudzego życia bo moje własne jest nudne. Ale serio? Ile można oglądać zdjęcia, które nie wnoszą absolutnie nic, oprócz ewentualnych inspiracji! Ile można pisać "jakie piękne, cudne, urocze, ładne, świetne (niepotrzebne skreślić) kwiaty, buty, nogi, obrazy, krzesła, zasłony, widoki z okna, okulary…. I to ja jestem nudna, głupia i nie mam własnego życia, bo o tym piszę posty, a ci co oglądają te instagramy z nabożną czcią, wedle tego co i mi życzą, nie tracą czasu na głupoty i zajmują się czymś pożytecznym. Jasne. 
Druga najpopularniejsza i równie ciekawa kategoria blogów lafjstajlowych to "nie znam się, to się wypowiem". Mam dwie ulubienice w tym temacie, posłużą mi za chwilę jako przykład. Uwielbiam wprost, przepraszam za dosadność, porady i opinie z dupy. Kocham specjalistki wszelkiej maści, które raz czegoś doświadczyły i są w stanie maglować taki temat niczym Cosmopolitan maglujące "1001 porad o seksie i jak mu zrobić dobrze" w co drugim numerze. Najlepiej jest w ogóle, gdy specjalizują się one dosłownie we wszystkim. Począwszy od swojego jedynego ślubu, przez makijaż, kosmetyki, dietę, trening, ciuchy, podróże vel wyjazdy sponsorowane, savoir vivre, a skończywszy - zapewne niedługo już na blogach - jak się równo podetrzeć i porządnie umyć rączki. Jedna z moich ulubienic lajfstajlowych zaskoczyła mnie postem, w którym robi recenzję książki. W jednym poście padło po kolei: nie jestem specjalistą, nie czuję się ekspertem, nie znam wszystkich filmów, nie przetestowałam tych ćwiczeń, wydaje mi się, oraz wisienka na torcie: ja bym tej książki nie kupiła ale polecam. Tak, to blackdresses recenzuje książkę Chodakowskiej.  Recenzja o niczym, bo blogerka nawet nie jest w stanie stwierdzić czy treść w tej książce jest wartościowa i zgodna z prawdą, sama przyznała - nie zna się i nie jest specjalistą. Ale się wypowie i może wam książkę polecić! Jedyne co mi się ciśnie na usta: to po cholerę piszesz o czymś, o czym nie masz pojęcia i jakie masz wobec tego kompetencje, żeby to komukolwiek polecać? *

obrazek pochodzi z bloga fashionelka.pl

O maglowaniu tematu ślubnego przez Fash nie będę już więcej wspominać, wystarczy sobie przypomnieć, że już mija pól roku od tej uroczystości a ona wciąż ma w zanadrzu jakiś tłusty kotlecik do odgrzania. Tyle, że coraz częściej go przypala (mimo wszystko wciąż czekamy na 10 największych wpadek księdza, urzędnika USC i pani w sklepie z sukniami ślubnymi). Ale jest przedsiębiorczą kobietą, umiejętnie przeplecie go reklamą, fotkami psiaka, absurdami z zagranicy, nowościami w wystroju mieszkania, czy też uraczy nas opowieścią, jak stoi pod deszczownicą i przypomina sobie najbardziej przerażające horrory. Na plus, mimo wszystko, należy zaliczyć to, że blogerki tego pokroju coś piszą. Lepiej, gorzej, ciekawiej czy nudniej, poprawnie czy z błędami, ale piszą. O ile piszą jeszcze o swoich przemyśleniach, spostrzeżeniach, pomysłach a nie próbują uchodzić za wyrocznie, nie ma problemu. Lubią pokazywać swoje życie - niech pokazują. Niech piszą sobie internetowe pamiętniczki. Ale na duży minus zaliczam takim samozwańczym wyroczniom w każdym temacie to, że mogą narobić dużo złego, wypisując głupoty, do których ktoś później się zastosuje, bo znana blogerka tak pisała. Poza tym, przy okazji, tworzą się klony dziewczyn, zapatrzonych w swoje ulubienice, a czasami wręcz - to moje prywatne zdanie - kompletnie nieporadnych młodych ludzi, którzy nie potrafią samemu wpaść na wiele prostych pomysłów bez blogerek. Niespecjalnie kreatywne blogerki wyznaczają trendy, które ludzie po prostu kopiują. One zarabiają nie na swojej pomysłowości, ale na braku waszej, do czego jeszcze sami się przyznajecie! Swoją drogą zastanawiam się, czy dzisiejszy internet jest naprawdę tak ubogi, że inspiracji szuka się na blogu kogoś, kto tak naprawdę nie ma pojęcia o tym co robi? Na boga, chyba każdy umie korzystać z katalogu IKEI, myślicie, że blogerki to wszystko same wymyślają? 
I tu następuje przeskok od pisania do nagrywania. Bo nie tylko blogerki, ale i vlogerki dostrzegły niszę i zajęły się nagrywaniem filmików o wielkim niczym. Wszystko pod przykrywką "bo fani mnie prosili, żebym pokazała mój pokój" albo też "bo uczestniczyłam w takiej akcji i postanowiłam wam o niej opowiedzieć". W przypadku vlogerek chyba o wiele łatwiej uwierzyć, że jest się gwiazdą. Wiecie, kamera, cięcie, montaż filmików i te sprawy. Tu już nie ma fotoszopa, sama natura.  No i bezpośrednie zwroty do fanów! Myślę, że najbardziej "cieszy" oko i ucho pewna księżniczka świeczek, która chyba uwierzyła, że jest gwiazdą i może wszystko. Niestety, nie specjalizuję się w filmikach, bo przyznam szczerze, zwyczajnie nie mam chęci ich oglądać, więc spuszczę w tym miejscu kurtynę, ale wątek pewnie powróci, podjęty przez inną Niemodną.
Temat lajfstajlu jest na tyle wdzięczny, że pojawi się jeszcze w innych odsłonach. W następnym odcinku powiemy wam co i jak zmienić w waszych blogaskach, by rozwinąć skrzydła i zostać prawdziwą blogerką lajfstajlową i zmienić swoje nudne życie w życie godne opublikowania na instagramie - co jeść, pić, tatuować na ciele, gdzie wyjechać i jak urządzić wasz apartament (to nic, że ograniczony wciąż do pokoju we wspólnym mieszkaniu z rodzicami). Być może też pokusimy sie o dogłębną analizę najgłupszych postów lajfstajlowych ever. Jeśli znajdziecie taki - czekamy na wieści!

PS. kogo razi mój dzisiejszy, zupełnie niepostowy post, a raczej wywlekanie mojej frustracji (buziasy dla tych, którzy uważają, że mam nudne życie i zazdroszczę) napiszę dla wyjaśnienia, że po części inspiracją do napisania tych wypocin był pewien odcinek Piątku. Ten o stresie. Tak od 1:20. 
PS2. Przepraszam za interpunkcję, ale zaplułam się z nadmiaru jadu i frustracji. Jeśli ktoś jest w stanie czytać te wypociny wcześniej i poprawiać przecinki dla samego fejmu robienia korekty dla niemodnych, cefałkę i list motywacyjny prosimy wysłać na maila niemodna.polka@gmail.com :)

* Na prośbę wspomnianej blackdresses śpieszymy się dodać, że przytoczone fragmenty nie były całością wypowiedzi blogerki, lecz są to wyrwane z posta zwroty, których sama użyła. Oczywiście prawdopodobnie nie oddają całej treści notatki ale przytoczenie ich w ten sposób miało jedynie na celu ukazanie sensu (czy raczej jego braku) w wypowiedzi osoby, która nie ma pojęcia o czym pisze. Cytujemy również, dla sprawiedliwości, całe zdanie napisane przez Monikę: "Ja bym tej książki drugi raz nie kupiła, bo to co w niej się znajduje, znajduje się również w Internecie. Natomiast poleciłabym ją każdemu kto do tej pory głownie ćwiczył przełączanie kanałów przed telewizorem na zmianę z jedzeniem chipsów"

czwartek, 20 marca 2014

Miłość na blogersko, sezon 2 epizod 10.

Przygnębiony i zmartwiony Adi wszedł do kuchni, gdzie czekała na niego wściekła Tess. Żadne z nich nie chciało odezwać się jako pierwsze. Z Adiego uleciał bezpowrotnie temperament szalonej pieczarki, a dziewczyna, mimo że kipiała z nadmiaru emocji, nie wiedziała od czego zacząć. Postanowiła nie przyznawać się od razu do swojej wpadki z reklamą piwa, bo konieczność wyjaśnienia jakiego asa w rękawie ma Lejdi, stała się paląca. Od tego zależała opinia miętowej parki w środowisku blogerskim! Tess już widziała oczami wyobraźni te kpiny na swoim blogu, ploteczki w towarzystwie, porozumiewawcze spojrzenia na widok jej z Lejdi na jakiejś imprezie. Och, to wszystko było nie do zniesienia! 
- Adi! Musimy zneutronować Ledji jakimś sposobem! 
Adi uśmiechnął się pod świeżo kiełkującym, bladym wąsikiem, którego nie zdążył zgolić. No tak, Tess mogła się rozwijać jako blogerka, ale niestety zasób jej słownictwa nie stał się bogatszy, co jednak bardziej go rozczulało niż denerwowało. Mimo to ubolewał nad faktem, że dziewczyna wykorzystywała książki jedynie do postów reklamowych i dekoracji mieszkania. 
- Kochanie, opowiem Ci co się stało, żebyś nie była zaskoczona. Tak, pochodzę z Dębicy, nigdy tego Ci nie mówiłem, ale właściwie nigdy nie pytałaś. To wszystko zaczęło się jeszcze zanim stałem się fanem stylu miętowej pieczarki. Byłem nieśmiały i zakompleksiony a Vanila była gwiazdą naszego miasta, niestety w tym złym znaczeniu. Wtedy kompletnie mnie to nie obchodziło, bo to ona o mnie zabiegała i jakoś mi to imponowało. Prowadziła bloga, tak jak Ty, ale jej gust nie równał się i wciąż nie dorównuje Twojemu. Publikowała jakieś dziwne sesje zdjęciowe jak siedzi na toalecie i czyta Pałlo Koeljo. Raz na jakiejś imprezie wypiłem za dużo Reddsa i dałem się jej namówić na wspólną sesję zdjęciową. 
Tess słuchała z zapartym oddechem. Była bardzo ciekawa, co to za sesja zdjęciowa, w której udział wziął jej chłopak.
- Nie chcesz chyba powiedzieć, że fotografowaliście się nago? - zapytała zniesmaczona. 
- Ależ skąd - odparł Adi. - Sesja odbyła się w lesie, ona była zafascynowana jakimś filmem, więc kazała mi się przebrać - Adi głośno przełknął ślinę tuz przed przyznaniem się do największego upokorzenia w swoim życiu - Chciała, żebym ubrudził dłonie i paznokcie smarem i przebrał się za leśnego drwala! 
- Co? I może jeszcze goniłeś ją z siekierą po lesie? - Dziewczyna zaśmiała się w nagłym przebłysku uszczypliwego humoru.
- Nie kochanie, nie goniłem - Adi nie rozumiał, dlaczego ukochana nabija się z jego upokorzenia, ale po chwili wyobraził sobie tę scenkę i sam wybuchnął śmiechem - a wiesz, że to dobre? Nie, nie goniłem jej, ale ona miała więcej takich głupich pomysłów! 
- Kochanie, ja Ci wszystko wybaczam - wspaniałomyślnie odparła Tess - byłeś młody i głupi a teraz jesteś starszy i wybrałeś mnie! Zrozumiałeś, że tylko Kors i LV ma prawdziwą wartość w życiu! 
- Jesteś wspaniała! Tylko… został nam jeszcze jeden problem, to, że o tym wiesz, nie oznacza, że ona tych fot nie opublikuje. Musimy je jakoś zdobyć!
- Taaaaak! Pojedziemy do Dębicy i włamiemy się jej do komputera! Założymy na twarz moje pończonchy, żeby nas nie rozpoznała i będziemy ubrani na czarno, w bluzy i legginsy! - Tess stanowczo ponosiła fantazja - Och Adi, Twoje cudowne pośladki w legginsach!
- Prawda? - Adi napuszył się z dumy na myśl o swoich cudownych szczupłych pośladkach, które były komplementowane zwłaszcza przez Grzejnika - no to załatwione, odpisz jej, że przyjedziemy a na miejscu ją zagadasz a ja usunę fotki. Ale żadnych przebieranek, jedziemy jako goście honorowi, według propozycji. Możesz już zacząć planować nasze outfity!
Nie tracąc czasu, dziewczyna zabrała się za odpisywanie Lejdi. "Cześć, przyjeżdżamy, liczymy na nocleg w jakimś przytulnym miejscu i dobrą zabawę!". "Wspaniale, do zobaczenia za dwa tygodnie" odpowiedziała Lejdi Vanila. 
Tess miała stanowczo dosyć wrażeń na dziś. Kampania Springsbaja szybko uleciała z jej świadomości wraz z radością, jaką odczuła na myśl, że przynajmniej problem z Lejdi został rozwiązany chociaż połowicznie. Zmęczenie procesem myślenia i knucia było obezwładniające. Dziewczyna niemalże czuła rozgrzane do czerwoności komórki mózgowe. 
- Mama zasłużyła na gorącą kąpiel - powiedziała do plączącej się pod nogami Coco i wyszła do łazienki aby nalać wody do wanny i spokojnie pomarzyć o Adim w seksownych, mocno opiętych legginsach. - Hm, a może uda się go namówić na jakieś przebieranki? 


c.d.n

wtorek, 18 marca 2014

Miłość na blogersko, sezon 2 epizod 9.

Tess gapiła się z niedowierzaniem na Adiego. On i Lejdi Vanila? Serio? To nie mogło się wydarzyć, nie im, słodkiej i perfekcyjnej miętowej prace, żyjącej w swoim własnym, wymuskanym świecie. Dziewczyna patrzyła na swojego ukochanego i czuła narastającą złość pomieszaną z upokorzeniem. Jak on mógł jej to zrobić? Jak mógł pojawić się w jej życiu z taką przeszłością? Przecież jeżeli się ktoś dowie... w tym momencie uderzyła ją, na szczęście niezbyt boleśnie, refleksja, że ona też nie pochodzi z salonów i zamiast pastwić się nad Adim, powinna spróbować rozwiązać problem, który może zaważyć i na jej karierze. Jednakże Tess jak zwykle zignorowała przebłysk rozsądku i zareagowała z właściwym dla niej pojęciem ratowania kariery.
- To ja idę pisać posta o Springsbaj a Ty pomyśl jak ją spławić - i wyszła do kuchni, zabierając ze sobą latte, croissanty i laptopa. Adi został sam. Wziął na kolana Coco i zaczął smętnie żuć pozostawione przez dziewczynę muffinki. W obliczu smutku jaki przeżywał, nawet fakt, że były to najbardziej hipsterskie, jeszcze nie dostępne publicznie muffiny Starbunia nie robił na nim kompletnie wrażenia, tak samo jak to, że Coco drapie pazurami jego ulubioną, miętową koszulę, podarunek od ukochanej. 
Tymczasem Tess próbowała zmusić swoje komórki mózgowe do działania. Uparcie starając się nie myśleć o tej dziwnej Vanili, przystąpiła do pisania posta o Springsbaj. 
- Hm, co by tu napisać... Aha, no to że jest nowe - wyciągnięty koniuszek języka nie dodawał jej ani powagi, ani intelektu - ehe... i że warzywne... Ale zaraz. Z czego ono może być? - Tess debatowała sama ze sobą nad tajemniczym smakiem napoju. - Jeszcze tylko selfie z butelką i gotowe! - sklecenie kilku zdań, z których część skopiowała z bloga Grzejnika, poszło jej niespodziewanie łatwo. Nacisnęła Opublikuj i dodała informację na swoim fanpage. I w tym samym momencie znów wyskoczyło powiadomienie o nowej wiadomości. Lejdi Vanila przypuszczała kolejny atak.
- Wiem, że jesteś online Tess! Halo! Odezwij się do mnie!
Tess w popłochu zamknęła laptopa. "Czy ona mnie widzi przez kamerkę?" pomyślała. Nagle zadzwonił telefon. Blogerka poczuła się jak prześladowana. Na szczęście dzwoniła Samara. Z jednej strony dobrze, że nie Lejdi ale z drugiej Tess wciąż nie wiedziała, jak ma rozmawiać z przyjaciółką. Nie zdążyła jeszcze powiedzieć halo, gdy Sam dosłownie zalała ją swoim słowotokiem, zupełnie jak za starych dobrych czasów.
- Tess! - wrzasnęła, aż dziewczyna odsunęła ajfona od ucha - czy Ty widziałaś co opublikowałaś na blogu? 
- Nooo.... - blogerka zabrzmiała trochę niepewnie, starając się jednak przybrać dobrą minę - kampanię Springsbaja.
- Ale widziałaś komentarze? Zaledwie 10 minut temu ukazał się Twój post i już pół internetu się z Ciebie śmieje! - wrzask Sam, choć niemiły dla ucha, jakoś sprawił, że Tess poczuła się swojsko. Niestety treść przekazu zasiała w niej ziarno niepewności. "Och, co tym razem spieprzyłam" jęknęła w duchu i otworzyła laptopa, zapominając szybko o Lejdi, która czeka na nią w czeluściach internetu. Pierwsze komentarze przyprawiły ją o szybsze bicie serca. Odłożyła telefon z wrzeszczącą Samarą i zaczęłą czytać: "Haha, co za idiotka, nie odróżnia jeżyn od jarzyn!", "Piwo warzywne, może z buraków, skoro czerwone, ja nie mogę!", "Kto w ogóle angażuje takie kretynki do reklam!". 
- Och, dlaczego znów wszystko poszło nie tak? - Tess zbierało się na płacz. Szybko skasowała cały post, tak aby nie został ślad po jej wpadce i niepochlebnych komentarzach. Nie była w stanie pójść do Adiego i przyznać się do swojej porażki, Sam też już się rozłączyła, jedyna osoba, która gdzieś na nią czekała to Lejdi Vanila. Dziewczyna stwierdziła, że chyba nic gorszego nie może się już jej przytrafić i odpowiedziała na wiadomość
- Hej, skąd wiesz, że jestem online?
- Widziałam Twój post. - odpisała Lejdi - to jak, zaszczycicie nas swoją obecnością na zlocie w Dębicy?
Przez głowę Tess przebiegła gonitwa myśli. Blogerka myślała w popłochu co by tu skłamać tym razem. 
- Bo jeśli nie... - Lejdi, nie mogąc doczekać się na odpowiedź, kontynuowała - to mam coś co was przekona! Zapytaj Adiego o pewną sesję zdjęciową sprzed 3 lat, czy miło ją wspomina i czy chce zobaczyć jej efekty na moim blogu! Cała blogosfera będzie o nas plotkowała! Chyba, że...
- Że co? - to byłą jedyna odpowiedź na jaką było stać Tess 
- Że zostaniesz moją przyjaciółką, będziesz polecać mnie na swoim blogu i przyjedziesz na ten zlot! Ja muszę wybić się w blogosferze!
Tess, ponownie spanikowana, zamknęła laptopa.
- AAAAAAADIIIIII! Musimy porozmawiać!


c.d.n

niedziela, 16 marca 2014

Miłość na Blogersko. Sezon 2 epizod 8.

Minęło już ponad 2 tygodnie odkąd Grzejnik opublikował swój słynny ranking topowych blogerów i mniej więcej tyle samo czasu Tess grzała się w blasku swojej świeżo zdobytej sławy jako best of the best. Dobra pozycja w rankingu przyniosła jej trofea takie jak darmowe szpilki z Dizi, gościnny występ w programie Warshau Whore, ale także udział w najnowszej kampanii piwa Springsbaj. Blogerka zdążyła również zorganizować imprezę na cześć Grzejniczka w jednym z najbardziej popularnych warszawskich klubów, na której pojawiła się cała elita blogo i vlogosfery. Mimo że DJ Krejzor nie był już chłopakiem Sam, wciąż pamiętał Tess i to on pomógł jej zarezerwować pół lokalu i wszystko dopiąć na ostatni guzik. O dziwo, nawet Isabel zechciała zaszczycić wydarzenie swoją obecnością, co ogólnie było Tess nie w smak, ale gdy zobaczyła skwaszoną minę swojej największej rywalki na widok Samary w czułych objęciach Zdzicha, poczuła do niej dziwny i niekontrolowany przypływ sympatii. Mimo wszystko wciąż czuła się zdradzona przez Samarę, ale widziała, że przyjaciółka próbuje odbudować ich znajomość. Jednak kolejne spotkanie sam na sam z tą parą było ponad jej siły, nawet gdyby miała wsparcie w osobie Adiego. Lawirowała więc pomiędzy gośćmi, częstując ich szampanem i pomarańczami, plotkowała z Plusz, flirtowała w granicach przyzwoitości z pewnym tajemniczym brunetem, który pojawił się na imprezie wraz z jedną z mniej popularnych blogerek, oraz skutecznie unikała Lejdi Vanili, cudacznego zjawiska ubranego w koronkowy kombinezon, które nie wiadomo czemu zyskało jakąś popularność. Impreza zapisała się w historii blogosfery bardzo pozytywnie, na co wskazywało wielokrotne użycie związanych z nią hasztagów na instagramie. Pozostało też po niej kilka dziwacznych zdjęć, między innymi blondyna łudząco podobna do Isabel w objęciach tajemniczego bruneta, Plusz obściskująca się z Krejzolem oraz Grzejnik, któremu Bąk nalewa szampana z butelki prosto w pomalowane na krwistą czerwień usta. Działo się!
Została tylko ostatnia rzecz, którą obiecała Grzejnikowi - wygranie głównej nagrody w konkursie na jej blogu. Tess miała ogromny problem z wymyśleniem co to mógłby być za konkurs, tak aby uczestnictwo innego blogera nie wydawało się nikomu podejrzane. Ponieważ nic nie przychodziło jej do głowy, postanowiła iść na łatwiznę. Opublikowała na facebooku i blogu konkurs polegający na tym, aby każdy uczestnik polubił jej fanpage i napisał dlaczego powinien wygrać ten tablet. Kreatywność nie była jej mocną stroną, więc nie przegrzewała swoich komórek mózgowych, ponieważ wieczorem czekało ją stworzenie jeszcze jednego posta, tym razem w związku z kampanią Springsbaj. Powiązane to było z pojawieniem się w ofercie nowego, jeżynowego smaku. Tess nie mogła zrozumieć, czemu producent wyprodukował piwo o smaku warzywnym, no ale ostatecznie nie ona była tu mózgiem operacji i marketingu. 
Nagle na facebooku wyskoczyło powiadomienie o nowej wiadomości. Tess nie była pewna skąd zna tę dziwną twarz, ale gdy dokładniej przyjrzała się pseudonimowi, skojarzenie z imprezą na cześć Grzejnika pomogło. 
"Cześć Tess! Moja Kochana, serdecznie pozdrawiam Cię z Dębicy, podkarpackiego zagłębia mody i urody! Chciałam Cię zaprosić jako gościa honorowego na zlot blogerek podkarpackich, w planie mamy przymierzanie chińskich ciuchów z dostawy która właśnie do mnie przyszła, potem wspólne zdjęcia i na koniec babska impreza z udziałem sponsora. Zlot odbędzie się za 2 tygodnie. Jeśli chcesz, możesz zabrać Adiego na pewno będzie się dobrze bawił ze mną i dziewczynami! Pozdrawiam, Lejdi Vanila."
Tess wzdrygnęła się na samą myśl, że sponsorem miała być firma produkująca słabe, "dolnopółkowe" kosmetyki. Odkąd wyjechała do Warszawy i stała się znaną blogerką, nie musiała używać byle czego. Co prawda Douglas nie zaprosił jej jeszcze na bezstresowe zakupy za 2000 zł, ale mogła sobie pozwolić na wybrzydzanie wśród innych ofert, co było szeroko komentowane, zarówno pozytywnie jak i negatywnie. "Hm, a może by zacząć vlogować o kosmetykach?" pomyślała. 
Nagle do jej uszu dobiegł pisk Coco wyskakującej z granatowej torby Korsa i dźwięk otwieranych drzwi. To Adi wracał z przedpołudniowej zmiany w Starbaksie. Oczywiście przyniósł ze sobą lanserski lancz w postaci świeżutkich croissantów z serem i szynką, muffinek i kawy. 
- Czeeeeeść Pieczarciu! - Tess rzuciła się ukochanemu na szyję - jaki jesteś dla mnie słodziachny, że pamiętałeś o croissancie! Już myślałam, że będę musiała zamówić te plebejskie naleśniki, bo wyobraź sobie, że w Kafe Za Rogiem nie było pankejksów! 
- Kochanie, dla Ciebie wszystko! - szarmancko odrzekł Adi, stawiając swoją ukochaną na podłodze i odkładając torebkę z lanczem, by przywitać się z Coco - no już, no już, tatuś wrócił, kto jest ulubioną córeczka tatusia? No kto? No Coco, moja słodka Coco! - chłopak głaskał kręcącą się i piszczącą z radości psinę. 
Tess była zachwycona. Nagle poprzednie myśli o Zdzichu i Sam wydały się jej kompletnie nieważne, bo oto tu stał jej własny Miętowy Książę, spełnienie marzeń i snów, obiekt zazdrości wszystkich dziewczyn i niektórych chłopaków. Ach, życie stawało się coraz piękniejsze! Gdyby tak móc znów pokazać się gdzieś publicznie z Adim, może i on zyskałby sponsorów i mogliby razem prowadzić bloga jako słodka, miętowa para z cudowną Coco… Myśli blogerki błądziły gdzieś daleko, gdy nagle dotarł do niej głos Adiego:
- … do Krakowa? 
- Co do Krakowa? Może jeszcze pociągiem? O nie, dopóki jakaś firma nie pożyczy nam samochodu w ramach jakiejś kampanii, nie jadę! - zapytała nieprzytomnie i całkiem bez sensu Tess
- Pytałem czy chciałabyś pojechać ze mną na romantyczny weekend do Krakowa, mój znajomy ma tam mały pensjonat i mógłby nam wynająć pokój na 2 albo 3 dni - odparł Adi
- Za 2 tygodnie… eee… - mózg Tess pracował na wysokich obrotach - a wiesz, za 2 tygodnie jest jakiś zlot blogerek, na który dostaliśmy zaproszenie
- Kochanie a nie możemy tego zignorować? Co może być ważniejszego niż my razem w tak pięknym mieście!
- No nie wiem Pieczarciu, może nowi sponsorzy? Hajs musi się zgadzać, a torba Korsa się sama nie kupi. Poza tym przecież sam chciałeś rozwijać karierę u mego boku! Mogłabym Cię wprowadzić jeszcze dalej w świat mody i może w końcu przestałbyś mówić o Annie Wintour "ta pani w okularach".
- Ech - westchnął Adi - no dobrze, to kto i gdzie organizuje ten zlocik?
- Jakaś dziwna laska, pewnie widziałeś ją na imprezie na cześć Grzejniczka, Lejdi Vanila z Dębicy, a sponsorem będzie Rammel…
- Kto??? - Adi wydawał się przerażony - Tess, nie ma mowy, nie możemy tam jechać!
- Ale dlaczego? Wiem, że Rammel to nie Szanel, no ale może nie będzie wielkiego wstydu, ostatecznie jesteśmy gośćmi honorowymi.
- Nie, nie chodzi o Rammel. Kochanie, ja… ja muszę Ci coś wyznać - Adi zwiesił głowę ze smutkiem - nigdy Ci tego nie mówiłem, bo nigdy nie pytałaś. Tak się składa, że pochodzę z Dębicy i znam osobiście Lejdi Vanilę. 
- I to wszystko? Pieczarciu, wybaczam Ci, to nie Twoja wina tylko jej! - wspaniałomyślnie odpaliła Tess.
- To nie wszystko. Chodziliśmy razem do liceum… i… i była moją dziewczyną - Adi ukrył zarumienioną ze wstydu twarz w dłoniach. Tess stała jak osłupiała. Taki wstyd! 
c.d.n

wtorek, 11 marca 2014

Wyniki Miss Outfitów Lutego

Czas na ogłoszenie wyników Lutowej Miss Outfitów! Konkurencja w tym miesiącu była spora, wybór trudny. Oddaliście aż 1215 głosów. Niemniej jednak mamy zwyciężczynię! 

Czas na ujawnienie wyników:

Najmniej głosów i ostatnie miejsce zajęła Rozaliafashion z bajkową stylizacją. Zdobyła 53 głosy.
Na piątym miejscu uplasowała się Khatstyle, miłośniczka piżam. Udało się jej zgromadzić 85 Waszych głosów.
Czwarte miejsce przypadło Szusz. Królowa rubinowego płaszczyka. Oddaliście na nią 148 głosów.
Na trzecim miejscu znalazła się autorka bloga Marionetka Mody wraz z orientalną stylizacją. Zdobyła 150 głosów.
Na drugim miejscu uplasowała się Beautifulsweetnessfashion. Zwierzęta na jej stopach rozczuliły każde dobre serce, dlatego zdobyła az 350 głosów.

Uwaga, uwaga! A Oscar w kategorii Lutowa Miss Outfitów zdobywa.... FashionDaga! Nie wiemy tylko czy za stylizację czy za pozę, zdania są  wciaz podzielone. Niemniej jednak gratulujemy, oddaliście na nią aż 429 głosów. Przypomnijmy jak seksownie ociera się o cokół:


www.fashiondagalifestyle.com




czwartek, 6 marca 2014

NYC is emejzing!

 
Kochani! Jako specjalna korespondentka ze strefy mody, na co dzień mieszkająca w najbardziej feszyn mieście chciałabym zrelacjonować Wam TOP wydarzenia z udziałem polskich blogerek podczas Tygodnia Mody.
Przeczytajcie jak ciężką wyprawą okazał się pobyt naszych rodaczek w tej jakże ogromnej aglomeracji:

1. Szarliza zamiast relacjonować pokazy projektantów, uraczyła nas sweetaśnym filmikiem z lodowiska, na którym niechcący się wywraca. Zapewne to wina hamerykańskiego lodu, który jest bardziej śliski... Ah, hahaha! Zobaczmy to jeszcze raz: 
http://instagram.com/p/kaWstHmNrI/

2. Czy Niu Jork siti nie jest emejzing, gdy widzimy jak śnieg pada wokół twarzy blogerki a nie na nią? Jeśli to nie FotoSklep to ewentualnie sprawa podkładów Szanel, albo Gosh, Dior, Shiseido, Vichy.. Notabene, ile firm kosmetycznych Szarliza już reklamowała?

 
3. Jessica postanowiła poinformować swoich fanów jak i hejterów o wyprowadzce do Nowego Jorku. Wg metody Piecyka - tylko na miesiąc. Czyżby urząd imigracyjny nie udzielał specjalnej blogerskiej wizy? 

4. Jessice udało sie oszukać przeznaczenie. Przegapiła lot powrotny i została aż o jeden dzień dłużej  w Nowym Jorku. Gratulacje.
Tak więc współczujemy jej głupoty, ponieważ zapewne godzina odlotu na bilecie była w polskim czasie, a nie amerykańskim. Ale w Hameryce myśli i liczy się tylko po amerykańsku. Taka blogerska rada na przyszłość.

5. Karolina i Jessica nie poradziły sobie z tłumaczeniem słowa SNOWSTORM, mimo zapewnień o bardzo dobrej znajomości języka. SNOWSTORM to zwykła śnieżyca, a nie burza śnieżna czy sztorm śnieżny. 

6. Tłuste i ciężkostrawne amerykańskie jedzenie rozregulowalo metabolizm Kasi Tusk.  Mimo, że na każdym rogu Manhattanu można znaleźć budkę z owocami, albo bar sałatkowy, Kasia zdecydowała się na degustację hambugerów w towarzystwie frytek. Polecamy więc reklamę fit herbatki na blogu i trzymamy kciuki za szybki powrót do zdrowia!

7. Ponadto Kasia oświadczyła na blogu, że jej paznokcie są wręcz w opłakanym stanie po styknięciu zapewne z nowojorską wodą ewentualnie powietrzem. Reklama odżywki do paznokci to idealny strzał w 10! Widać, że uczy się od"najlepszych" - czyt. Reklamelka.

 

8. Nowy Jork wcale nie okazał sie takie ciekawy, dziewczyny znalazły czas na promocję książek np. o Chinach, pochłaniając je w krótkim czasie w głośnych kawiarniach na Manhattanie. 


9. Jessica zapomniała o swoim blogu na dobre. Swój wyjazd sprowadziła do aktualizacji fanpejdża i Instagrama na bieżąco. Szkoda, ze obiecane u Kuby W. relacje z pokazów zostały zastąpione zdjęciami drinków i jedzenia, nie wspominając o zachwycie neonem na hotelu EMPIRE. Może w międzyczasie jej blog przeszedł przemianę na lajfstajlowy?

10. Szarliza bardzo przejęła sie nowojorska pogodą i postanowiła pisać o niej w każdym poście. Bardzo jej współczujemy z tego powodu, widocznie pierwszy raz w życiu miała styczność z śniegiem i mrozem kilka dni pod rząd. Ale jak widać wspaniałe sobie radziła z wiosennymi stylizacjami.

11. Jessica jako wyznacznik sukcesu uznała posiadanie torebki Chanel (o czym Kot wspomniał już w podsumowaniu miesiąca) dlatego tylko ona oraz jej WYPOŻYCZONE przyjaciółki przewijają sie w każdej z nowojorskich stylizacji. Ah te priorytety...

12. "(...) Ciężko zato znaleźć miejsce serwujące pancakes z owocami i syropem klonowym. Można go jednak znaleźć zamawiając np. słone śniadanie. Nie przemawia do mnie połączenie tego słynnego syropu z bekonem i pomidorami." - trudno załapać co Szarliza miała na myśli. Może potrzebuje tłumacza również na język polski.

Niestety obiecane nam wspólne zdjecia Jessici i Szarlizy nie pojawiły sie na żadnym portalu ani blogu. Czyżby niesmak po artykule na Pudelku pozostał?


poniedziałek, 3 marca 2014

Miss Outfitów Lutego

Mimo, że tegoroczny luty był dość krótki, udało nam się zebrać - głównie dzięki Wam - wiele ciekawych stylizacji. Kolejny raz zobaczymy jak wiele szafiarek kreuje się na znawczynie trendów i im to niestety nie wychodzi. Sprawdźcie kto zaliczył największe wpadki miesiąca:

Czyżby przyszedł czas na stylizację inspirowane bohaterami bajek?
Rozaliafashion jak historia powiada, postanowiła wybrać się do lasu po jabłuszka. Prawie jak w bajce, jednak sukienka straszy krasnoludków i nie tylko. Zdecydowanie nie jest to dobry pomysł dla dużych dziewczynek.



FashionDaga prawie jak bajkowa baba jaga. Stworzyć taki ałtfit to nie lada wyczyn. Kolejny przykład, że nawet połączenie drogich ubrań daje niekorzystny efekt...



Oto kolejna stylizacja, której nie możemy przemilczeć. Jak widać Szusz nie przywiązuje wagi do tego jak się ubiera, w porównaniu do tego co nakłada na twarz. Ups, niestety rubinowy płaszczyk nie sprzedał się w Paryżu...


Khatstyle udało się wzbudzić sensację. Legginsy w koty, bluza w koty i futrzana kamizelka? Trend piżamowy podobno już się skończył i niestety nie znalazł zbyt wielu zwolenniczek. Może lepiej byłoby pozostać w ciepłym łóżku?


MarionetkaMody. Mamy wrażenie, że blogerka ubrała na siebie wszystko  co akurat wypadło jej z szafy. Nic z tych rzeczy nie było feszyn NIGDY i nie będzie. Zwłaszcza tandetny orient.



Beautifulsweetnessfashion to kolejna autorka kiczowatego zestawu z musthave kapciuchami. Złociste odcienie ubrań wspaniale komponują się z nogami krzeseł w tle.








sobota, 1 marca 2014

Kocim Okiem czyli why so serious.

Luty rozpoczął się mocnym uderzeniem. Tak, to kolejny Fashion Week rozpala serca i umysły naszych blogerek, tych modowych i tych, które ostatnio się nawróciły na lajfstajl. Zaśmierdziało też aferką z podróbkami perfum, a Kama jak zwykle uraczyła nas stosownymi stylizacjami - każda z nich na miarę Miss Outfitów. Świat (no dobra, kilka fanek z Polski) ekscytował się Chanelkami Jessiki a Macademian zabłysnęła niczym wschodząca gwiazda. Zapraszam na kolejne Kocie Oczko, tym razem malutkie i skromne, podsumowujące miniony miesiąc.

  • Jak już wspomniałam wyżej, najważniejszym związanym z modą wydarzeniem tego miesiąca był NYFW. Reprezentantki naszego kraju to Kasia Tusk, Szarliza i Jessika, która wybrała się tam już wcześniej. Niestety, tym dwóm ostatnim nie udało się za bardzo roztoczyć aury tajemniczości i oczarować widzów swoją rozpoznawalnością i popularnością i dalej szerzyć mitu, jak to zostały zaproszone do NY gdyż Kasia Tusk bezceremonialnie odkryła karty i ujawniła, że o akredytację mógł się starać każdy, byleby poprzeć swój wniosek odpowiednim dorobkiem. No cóż. Cytując jedną z blogerek, może i nas kiedyś ktoś ZAPROSI do NY byśmy mogły popisać się swoim Vivivi. 
  • Czy chcecie poznać 20 sekretów urody Kamili? Czy chcecie zobaczyć jakie trendy wyznacza ta znana blogerka? A może chcecie, by ujawniła nam hit tego sezonu? Wiele ciekawostek podchodzących pod te kryteria można znaleźć oczywiście na znanym wszem i wobec blogu Lejdi z Dębicy, ale to, co znalazłyśmy tam na początku miesiąca, przyprawiło nas o wybuch śmiechu. Kama na okładce magazynu o modzie! Na szczęście wymyślonego. Taki "special gift" możecie sobie zamówić na stronce reklamowanej przez Kamcię, za jedyne 100 zł (link do posta). Jeśli was nie stać, napiszcie do nas. Nasze ceny są na poziomie naszych usług i zrobimy wam w paincie coś pięknego!
  • Kolejny raz modowy światek zawirował i zawrzał bo Jessica Mercedes aka Nissan ma torebki Chanel. Jedna, którą sobie niedawno kupiła, to widocznie za mało. Obecnie pokazuje się również z wypożyczonymi. Ładne te torebunie, na pewno dużo fajniej mieć taką szanelkę niż najtańszy model Korsa czy LV (i dewaluować w ten sposób markę) ale z drugiej strony czy o osobie stanowi torebka? Czy ilość posiadanych Chanelek to naprawdę powód do popularności? Chyba nie do końca. Fajne jest to, że JM bawi się modą, dobrze, że na tej zabawie doszła do czegoś i może sobie pozwolić na takie zakupy, ale gdzieś na szarym końcu tego wszystkiego jest grupka nastoletnich fanek, które albo nigdy w życiu sobie na to nie pozwolą, albo wręcz przeciwnie, zaczną się ośmieszać w internecie, prowadząc niczym nie wyróżniające się blogi z główną zakładką "współpraca" bo według nich to jedyna droga do popularności, którą wyznacza ilość zdjęć z Chanelkami na instagramie. Smutne. Poczytajcie u FV.
  • Macademian Girl często próbuje zabłysnąć przy okazji różnych wydarzeń, kompletnie nie związanych z modą. Raz już jej się wyrwało o założeniu bloga 10 kwietnia która to data ma być znaczącą rocznicą. (na pewno godną tego, by świętować wtedy urodziny bloga...) Teraz, gdy Ukraina nie jest pewna swojej przyszłości, Tamarze zebrało się na wspominki z Lviv fashion week. Chcemy wierzyć, że zbieżność dat jest przypadkowa… 
  • Do Doroty Wróblewskiej zadzwoniono z pytaniem o reakcję na temat tego, że na rynek polski wchodzi VOGUE z Kasią Tusk jako naczelną. Prowokacja marna, ale podejrzewam, że Szarli umarłaby z zazdrości! 
  • Blogerki to przedziwne istoty. Na początku wydawało się, że psychologia niespecjalnie pomaga im w radzeniu sobie z krytyką. Potem zaczęłyśmy podejrzewać, że niektórym właściwie już jest wszystko jedno jak o nich piszą, byleby nazwisko nie było przekręcone (bo opinia i wiarygodność się najmniej liczy). Ale teraz okazało się, że niektóre same robią prowokacje, między innymi na naszym asku. A przynajmniej tak twierdzi Olfaktoria, blogerka, o której świat by nie wiedział, gdyby właśnie nie to, co zrobiła. Gratulujemy, zbłaźniłaś się na tyle, by z czegoś zostać zapamiętaną i zaistnieć na naszej stronie! Korzystaj z darmowego fejmu, bo wedle klasyka, szybko przemija a niesmak zostaje na zawsze :)
  • Afera miesiąca o podróbkach perfum reklamowanych jako oryginały lub w niczym nie odbiegające od oryginałów, została opisana w poprzednim poście. Nie będziemy jej przybliżać w całości, odsyłamy do posta i wizażu, gdzie dostępny jest cały wątek na ten temat. Przy okazji aferki zaistniało na blogowym podwórku kilka nowych blogasków, niestety nie ma powodu do bycia dumnym z rodzaju sławy… 
  • I jeszcze raz o Macademian. Nie jesteśmy specjalnie zdziwione jej wyznaniem, że zostałaby twarzą McDonald's gdyby ten zasponsorował jej wyjazd na FW, ale poza tym to raczej nie. Hipokryzja level hard, co przy okazji sugeruje by się zastanowić na ile można jeszcze wierzyć tym dziewczynom i właściwie dlaczego? Promocja marki kolidującej z profilem bloga i promowanym stylem, bo wyłożyli kasę i zaproponowali wyjazd. Hajs musi się zgadzać, nawet za cenę sprzedanej twarzy. Gratulujemy Tamaro, osiągnęłaś kolejny poziom żenady.
  • Nie z półki na której leży moda, ale sąsiedniej - jedna z blogerek podrzuciła nam temat do opisania. Krótko wspomnimy o tym, bo sądzimy, że "specjalistów" wszelkiej maści nie brakuje i lepiej od pewnych firm trzymać się z daleka. Jeśli liczycie na profesjonalny sprzęt do wizażu, to nie zamawiajcie luster tam gdzie Ekaterina
  • Na koniec małe sprostowanie do wizażanek z zarowego wątku - Niemodne Polki nie mają żadnych przychodów z bloga i nikt nam nie płaci za siedzenie na necie i wyszukiwanie "śmieciowych wątków" :) wolnego czasu na nie też nie marnujemy bo te "śmieci" same wyłażą z internetu i właśnie dlatego o tym piszemy - bo to jest dosłownie wszędzie. Ale to niezły komplement - ktoś myśli, że faktycznie zarabiamy na blogu! (tak naprawdę to pewne blogerki płacą nam za pisanie negatywnych postów o innych ale ciii ;) )