poniedziałek, 21 maja 2012

Czym się różni blogerka od manekina z Zary?

źródło - www.kwejk.pl
Witam Panie.

Spójrzcie na wystawę w Zarze, a teraz na mnie... jeszcze raz na wystawę i na mnie. Szkoda, że manekin z wystawy nie jest mną, ale gdyby niewielkie szczegóły to mógłby wyglądać tak jak ja. 

Popatrz na dół i na górę, na mój oryginalny outfit, właśnie jesteś na blogu super feszyn szatniarki, która wygląda prawie jak manekin z Zary mógłby. Spójrz na mnie, bo mam torebkę z Romwe, czyli to co najbardziej kochasz. Spójrz jeszcze raz, torebka zmienia się w buty DeeZee. Wszystko jest możliwe, gdy Twoją główną inspiracją są manekiny i lookbooki znanych sieciówek.
Siedzę w Zarze.  


Taki właśnie wstęp powinno mieć jakieś 80% polskich blogów modowych. Niestety kreatywność i oryginalność to pojęcia nieznane naszym szatniarkom. Według nich najbardziej feszyn i trędi jest to, co właśnie pojawiło się w najnowszej kolekcji najbardziej znanych sieciówek. W dodatku aby się nie przemęczać, żywcem potrafią skopiować stylizacje ze sklepowych manekinów albo lookbooka, no może zmieniając jakieś szczegóły.

Przeglądając blogi natykamy się wciąż i wciąż na te same marki. Nie wiem jak bardzo jest to powiązane z reklamą tych firm, a jaką rolę odgrywa tu po prostu zwykłe lenistwo blogerek. W każdym razie po ałtfitach prezentowanych na popularnych (i zarabiających na siebie) blogach wyraźnie widać, że szperanie po sklepach i zabawa modą to dla wielu blogerek zbyt wielkie wyzwanie. W końcu w wielkim centrum handlowym, gdzie są setki sklepów, ciężko jest upolować coś, co jest warte uwagi. Dlatego też szczupłe nóżki szatniarek zazwyczaj kierują swe kroki wprost do najpopularniejszych i najbardziej obleganych sklepów.

Rzut okiem na manekina i w ciągu pięciu, maksymalnie dziesięciu minut, feszyn ałtfit skompletowany. Chyba, że w swoim jakże zapracowanym życiu, blogerka znajdzie chwilę aby w zaciszu domowym, na laptopie Lenowo przejrzeć strony internetowe najpopularniejszych firm - wtedy cały proces jest o wiele łatwiejszy, nie traci przecież cennego czasu na przeglądanie ubrań na wieszakach, tylko od razu kieruje się po odpowiedni rozmiar. Teraz pozostaje jej już tylko przymierzyć (a w przymierzalni zrobić kilka sweet foteczek w Istagramie) i ruszyć do kasy. I tutaj dochodzimy do punktu, w którym dość istotne okazuje się posiadanie "znajomości" wśród pracowników sklepów, np. kasjerów. Rabacik na kolejne mientowe rureczki gwarantowany!
A w zaciszu domowym blogerka odpala stronę Romwe albo innego Asosa, wybiera dodatki reklamowane na pierwszej stronie jako "new hot stuff" i wszystko gotowe. Ewentualnie wypatruje przez okno listonosza z kolejną paczką niebotycznie wysokich (i zazwyczaj za dużych) butów albo innymi gratisami od współpracujących z nią firm.
Po wstawieniu notki może się opalać w blasku swojej zayebistości i dowartościowywać miłymi komentarzami od niezłomnych fanek.

Nic trudnego, prawda?

A ja tymczasem przeglądam te wszystkie jakże kreatywne i odkrywcze blogi, w tle mam włączone strony internetowe znanych firm i myślę: „Znajdź 10 różnic, dasz radę, na pewno się uda”.... Czyżby?
Spójrzmy na poniższe zestawienia zdjęć z lookbooków różnych marek.
Czy ktoś widzi różnicę miedzy nimi, a tym co serwują nam na swoich blogach polskie szatniarki?
Ja nie widzę. I wcale nie uważam, że to wina wady wzroku.

Zdjęcia pochodzą ze strony zara.pl
Zdjęcia pochodzą ze strony asos.com
Zdjęcia pochodzą ze strony romwe.com


Niestety jeśli chodzi o sklepowe manekiny - zdjęć nie posiadam, a z aparatem do galerii handlowej się nie zapuszczam. Ze względu na dobro swoje (oraz polskich szatniarek, of kors), nie przedstawię też konkretnych stylizacji z żadnego bloga. Podejrzewam, że mogłoby to się skończyć zaspamowaniem mojej skrzynki pocztowej fragmentami z kodeksu karnego i cywilnego. Wiem jednak, że przy niewielkim nakładzie czasu każda z czytelniczek Niemodnych Polek jest w stanie sprawdzić ile prawdy jest w moim tekście ;-)

I na koniec konkurs:
Pokaż mi szatniarkę w butach Aldo albo Kazar, w spodniach z najnowszej kolekcji Levisa, w t-shircie Religion albo żakiecie z Orsay'a to postawię Ci Martini!

BluntGirl