Pewnie jest gruba. Brzydka. Pryszczata. Ma krzywe zęby. Koślawe nogi.
Całe dnie spędza przed komputerem. No-life na całego.
Kolejne paczki chipsów zapija hektolitrami Blowa i zagryza czekoladą, narzekając cały czas na swój metabolizm.
Nie spotyka się ze znajomymi. Po prostu ich nie ma.
O braku faceta chyba nie trzeba wspominać?
Codziennie odpala swojego laptopa tylko po to, by przeglądać blogi szafiarek i im zazdrościć.
Nigdy nie będzie taka jak one.
Muffinki? Ona wcina drożdżówkę z kruszonką.
Najtańsze cappuccino z saszetki wypija ze zwykłej szklanki, bo jej kubek ze Starbucksa (w którym była dwa lata temu) to największa świętość, z którą przechadza się w niedzielne popołudnia po rynku miasteczka oddalonego o ponad 100 km od najbliższego punktu tej sieci.
Na obiad nie uda się do kolejnej restauracji. Sama przygotuje makaron. Pewnie znów wyjdzie rozgotowany.
Na ryby w SPA zareagowałaby śmiechem.
Fuertaventura? "Ace Ventura ma brata? Też jest detektywem?"
Ma prawo jazdy (zdała za piątym razem), o samochodzie może jednak zapomnieć.
W chłodne wieczory, patrząc w ogień kominka, pogrąża się w marzeniach o Peugeocie... choć jednocześnie w głębi duszy wie, że pozostaje jej tylko PKP, PKS i MPK.
Musi zadowolić się wylewaniem jadu w Internecie.
Ona w trzynastu wcieleniach wielbicielek Tesco.
Musi zadowolić się wylewaniem jadu w Internecie.
Ona w trzynastu wcieleniach wielbicielek Tesco.