sobota, 23 czerwca 2012

Menu czy nie menu? Oto jest pytanie.

Już wszyscy wiecie, że jesteśmy niemodne, samotne a w dodatku grube jak świnie i zapuszczone w każdym możliwym miejscu.
W związku z tym postanowiłyśmy nie przechodzić na żadną dietę. Tak jest teraz feszyn i koniec kropka, proszę nie dyskutować.

Bezdietowe życie czas zacząć.

Przede wszystkim musimy dużo leżeć, to chyba rzecz oczywista. Nic tak nie męczy jak ćwiczenia i spacery.

Amerykańscy naukowcy już dawno udowodnili, że chudnie się od mózgu, dlatego nie możemy go nazbyt gimnastykować. Zatem jedyna aktywność na jaką możemy sobie w tym aspekcie pozwolić to rozwiązywanie krzyżówek i sudoku po każdym przeglądnięciu najnowszych blogowych secików. Siłą woli musimy się także powstrzymać przed czytaniem jakichkolwiek notek, samo oglądanie zdjęć może nadwyrężyć i tak już wrodzony metabolizm – nie warto aż tak ryzykować.

Chęć dorównania blogerkom motywuje nas do tego by jeść to co one a przy okazji oczywiście wyglądać jak one, no bo w zasadzie czemu nie? Nie można być wiecznie niemodnym i w rozmiarze S (a nie daj bosze M czy tfu! tfu! L). Wrodzony metabolizm feszynistek jest naszym metabolizmem! Ich wakacje są naszą pracą! Ałtfity naszymi setami!

Ale do rzeczy.

Aby udowodnić Wam jak stanowczo na dietę nie przeszłyśmy przedstawiam nasz zwyklak – w wolnym tłumaczeniu jadłospis codzienny.

Jak widać odkryłyśmy serek Philadelphia z Milką zanim ktoś wpadł na to, by go stworzyć. Wtedy jeszcze był niemodny.

Żeby nie być gołosłownym, wrzucamy kilka zdjęć naszego zwyklakowego żarcia:

wyposazenie-lazienek.com edziecko.pl


pl.123rf.com poszkole.pl hoorn.org.pl

guineapigs.blog.onet.pl zaprezentowani.pl
Czas na obiad!
  XOXO!
tekst: Miss Kitsch
menu: gravedigger&co
fotorelacja: fishionelka