sobota, 28 grudnia 2013

Miłość na Blogersko. Sezon 2 epizod 4.

Pierwszy poświąteczny weekend upływał w spokojnej atmosferze. Tess przeciągając się w swojej nowej pościeli z Maorysów pogrążyła się w myślach o właśnie mijających świętach. Tak, te X-masy były wyjątkowo udane, zwłaszcza jeśli chodzi o bloga. Bombardowanie czytelników postami ze świątecznymi nawiązaniami wzbudziło co prawda komentarze o przesycie oraz tandecie, ale kto by się przejmował kilkoma zakompleksionymi anonimami. Tess była z siebie bardzo dumna. Sesja wigilijna przy choince, wraz z Adim odzianym w miętę z odrobiną złota i Coco przystrojoną sweterkiem z reniferem była naprawdę numerem jeden w blogosferze. Udało się nawet przebić Isabel ilością wyświetleń w ciągu kilku ostatnich dni! Co prawda, Tess musiała przyznać, że bardzo korciło ją aby się dowiedzieć co kryje się za spadkiem popularności bloga rywalki i czy ma to jakikolwiek związek z tajemniczym podarunkiem od Zdzicha. No właśnie, te pasty. Co ona ma niby z nimi zrobić, przecież za kilka miesięcy pasta Skręt-a-bled będzie już niemodna i nie będzie sensu myć nią zębów, a nie daj boże zaplącze się przypadkiem na jakimś selfie do lustra… Ale bon na wybielanie zębów na pewno się przyda, w końcu na kilka miesięcy będzie można zrezygnować z dodatkowego fotoszopowania zdjęć, przynajmniej w okolicach ust. Jedno na pewno pomogło jej pominąć fragment procesu poprawiania zdjęć - to te nowe cudowne soczewki, w których jej szarozielone oczy wyglądały na naprawdę zielone. 
Z kuchni dobiegł ją głos i popiskiwanie. To Adi właśnie karmił Coco obiecując jej jednocześnie że za chwilę wyprowadzi ją na spacer w nowej torbie Korsa, którą oboje z Tess kupili dla niej w prezencie świątecznym. Ach jakie to wszystko było cudowne! Blogerka przeciągnęła się jeszcze raz, po czym stwierdziła, że jest gotowa stawić czoło rzeczywistości. Owinięta w szlafrok poszła do kuchni, gdzie jak pamiętała, zostawiła wczoraj swojego laptopa. Zamierzała szybko przejrzeć komentarze na blogu i wrzucić fotkę na instagrama. Przygotowując piernikowe latte (które niestety powoli się kończyło, trzeba poprosić Adiego, by zagadał z szefową, może jeszcze kilka gifcików przed końcem roku…?) i owsiankę z jagodami goji, myślała intensywnie o wczorajszym dniu, który rozpoczęły z Samarą tuż po północy. Wtedy to zaczęła się oficjalna wyprzedaż w Zarze, w której mogły uczestniczyć już od pierwszej minuty, buszując w sklepie internetowym. Z płonącymi policzkami, rozwianym włosem i błyszczącymi oczami odliczały minuty do godziny 0, bardziej podekscytowane niż w sylwestrową noc. Tess była bliska przyłożenia Samarze torbą po głowie gdy tamta kliknęła ostatnią sztukę przecenionej słynnej Sukienki W Kratę w rozmiarze S ale przypomniała sobie, że po pierwsze nie są w sklepie a po drugie, to ostatecznie jej najlepsza przyjaciółka. "Poza tym Samara nie ma overknee bootsów, więc i tak jej outfit będzie niekompletny" - mały chochlik zachichotał złośliwie w głowie blogerki - "Tak, wyprzedaż w Zarze z pewnością dopełniła magii świąt. Nie ma to jak upolować kilka przecenionych szmatek, które będzie można w razie czego zwrócić na droższe paragony" - pomyślała. Taką poradę wyczytała na forum o wizażu, gdzie w wątku zaromaniaczek dziewczyny ekscytowały się równie gorąco nadchodzącym wydarzeniem. Z tegorocznych łupów jej przedmiotem dumy był tak zwany naszyjnik królowej śniegu. Co prawda Adi lekko się z niego podśmiewał, mówiąc, że łańcuch wskazuje raczej na królową dresów a tandetne kryształy wyglądają jak łupy troli jaskiniowych a nie blogerek ale Tess wybaczyła mu to. Mimo że dobrze wygląda w mięcie i wspaniale pozuje do zdjęć, nie musi być równie ogarnięty w świecie mody jak ona. Ostatecznie nie każdy musi być specjalistą, niektórzy powinni tylko dobrze wyglądać i pozwolić się stylizować innym. Dziewczyna miała tylko nadzieję, że Adi nie zauważy, że naruszyła ich wspólne oszczędności na wesele oraz zdjęła blokadę z karty służącej do zakupów internetowych. Ale taka wyprzedaż w Zarze to nie byle co! No i przecież im więcej nowych ubrań tym więcej outfitów na bloga i więcej popularności i więcej pieniędzy i prezentów od sponsorów. Kto wie, może nawet ślub uda się zorganizować pół darmo? Tess pochłonięta galopującymi w kółko myślami i planowaniem swojego życia niemalże do trzeciego pokolenia do przodu nie usłyszała dzwonka do drzwi, dopóki jakiś niespodziewany gość nie zaczął się coraz mocniej dobijać. 
- Kto tam? - zawołała z kuchni, chyba nie do końca licząc na odpowiedź. - Adi to Ty?
- Tess, kochanie, otwórz! - dobiegło zza drzwi - To ja!
Blogerka nie zastanawiając się długo, poszła otwierać, zastanawiając się jak to możliwe, że Adi znów wyszedł na spacer z Coco, nie biorąc kluczy. Otworzyła drzwi.
- Cześć piękna - niespodziewany gość błysnął uśmiechem-marzeniem stomatologa - dostałaś mój prezent?
Za drzwiami stał nie kto inny a Zdzich…