Koniec stycznia zbliżał się nieubłaganie, przynosząc ze sobą pierwszą sesję na studiach Tess, jak również końcówkę wyprzedaży. O ile to pierwsze niespecjalnie martwiło dziewczynę, drugie doprowadzało ją do szaleństwa, gdyż wciąż miała wrażenie, że nie kupiła wszystkiego co chciała i mogła. Niestety w Zarze zostały same duże rozmiary, a wiadomo, że dzięki wrodzonemu metabolizmowi żadna blogerka nie musi ubierać się w L.
Tess znów na chwilę powróciła myślami do sesji. W poniedziałek miała pierwszy egzamin, w związku z czym wraz z Samarą postanowiły w końcu sprawdzić jak to jest pouczyć się w bibliotece, a nie tylko pstrykać tam selfie na tle poważnie wyglądających zbiorów książkowych. Dodatkowo sesja dała jej dobrą wymówkę do usprawiedliwienia się, dlaczego nie pojechała na NYFW. Tajemnicą poliszynela było to, że nikt jej oczywiście nie zaprosił, niemniej dziewczyna stwierdziła, że wejście w rolę pilnej studentki może zyskać jej sympatię nowych czytelniczek, a kto wie, może i sponsorów. Poza tym i tak nie chciałaby znów udawać, że wraz z zaproszonymi tam dziewczynami przyjaźnią się i uwielbiają. Przecież cała blogosfera ostrzy na siebie nawzajem zęby i czeka na potknięcia rywalek niczym bohaterki telenoweli argentyńskich. Jeśli wziąć jeszcze pod uwagę niektóre blogerskie pseudonimy, porównanie do telenowel wydało się jak najbardziej trafione. Niektóre z dziewczyn posuwały się nawet do donoszenia na inne Magielkowi, jak to chociażby zrobiły siostry Sparx, wysyłając tam kompromitujący filmik z Tess. Ale żeby nie pozostawać w tyle i Tess zaznaczyła swoją obecność w blogerskiej telenoweli, gdy imponująco pogrążyła Isabel, wyrywając jej sztuczny pukiel.
Nagle z oddali dobiegł głos Adiego, zaburzając Tess kontemplację zawartości szafy.
- Kochanie - zawołał Adi - wyprowadziłabyś Coco na spacer? Ja już jestem spóźniony! Mam dziś testować nowe smaki kawy z managerką! A Coco już czeka.
Tess spojrzała niemądrze w jego kierunku, gryząc Oreo i zastanawiając się o czym mowa. Na wszelki wypadek krzyknęła w kierunku Adiego:
- Tak Pieczarciu, ja też Cię kocham, pa! - ale odpowiedziało jej tylko trzaśnięcie drzwi. Blogerka szybko wróciła do wybierania outfitu. Emu wydały się być oczywistym wyborem, jest zimno, a one są modne niezależnie od warunków i temperatury. Tym razem przynajmniej nikt nie przyczepi się do wyczucia pogodowego.
- Sweter z reniferem? Co to jeszcze robi w mojej szafie? - mruknęła do siebie - teraz raczej przydałoby się coś w serduszka, Walentynki nadchodzą.
Tess wybiegła szybko z domu, ostatecznie ubrana w czerwony kardigan. Cały czas po głowie plątała się jej myśl, że o czymś zapomniała. Z oddali wypatrzyła czekającą na nią przyjaciółkę. Samara obróciła się i uśmiechnęła się do Tess kompletem śnieżnobiałych zębów. Ten niepokojąco biały uśmiech coś blogerce przypominał, ale nie mogła skojarzyć gdzie ostatnio go widziała.
- Cześć piękna! - zaszczebiotała Samara - wiesz, może zanim będziemy się... eee... uczyć... możemy pogadać?
- Zwariowałaś? - roześmiała się Tess - chcesz się uczyć? Chodź, wchodzimy, nie będę tu marzła!
Samara uśmiechnęła się niepewnie i weszły razem do bilbioteki po to, by za chwilę natknąć się na czekającego tam Zdzicha z bukietem kwiatów. Zdzich uśmiechnął się szeroko kompletem śnieżnobiałych zębów. W Tess wszystko aż zawrzało. Zaczerwieniona po koniuszki wstydliwie odstających uszu rozpoczęła awanturę.
- Musisz za mną wszędzie łazić! - krzyknęła - Myślałam, że Adi wytłumaczył Ci już jak bardzo się kochamy! Nie chciałeś ubierać się w miętę, nudziły Cię wszystkie nasze lajfstajlowe imprezy, nie przepadałeś za nikim z mojego towarzystwa, w końcu zostawiłeś mnie dla tej krowy, a teraz śmiesz za mną chodzić! Ja mam sesję! Zdjęciową! Zabierasz mi mój cenny czas!
- Aaaallee.. Tess.. - Zdzich próbował przerwać blogerski słowotok, niestety na próżno - daj spokój...
- Ja mam dać spokój? Ja? Łazisz za mną wszędzie, ciągle do mnie dzwonisz... eeee.. - Tess na chwilę osłabła, gdyż właśnie sobie uprzytomniła, że Zdzich nie odzywał się od 2 tygodni, jedynie grzecznościowo komentował coś na jej profilu na facebooku. Za to wyjątkowo aktywny był u Samary. I jeszcze te dwa śnieżnobiałe komplety zębów. I Samarę rzucił chłopak... Tess zaczęła dodawać dwa do dwóch, wyszło jej jak zwykle pięć, więc zapytała wprost - właściwie to dlaczego mnie już nie śledzisz?
- Tess, nie wiedziałam jak Ci to powiedzieć - tym razem odezwała się Sam - ale po tym jak odrzuciłaś Zdzicha a mnie rzucił tamten przygłup, zaczęliśmy się spotykać. I on tu jest i czeka tu na mnie - Samara również zaczerwieniła się, lecz dla odmiany, z radości.
- Zdradziłaś mnie! - wrzasnęła nasza drama queen - Zdradziliście mnie oboje! Nigdy mi tego nie wybaczycie...eee.. to znaczy nigdy wam tego nie wybaczę! - dziewczyna przełykając łzy i rozgoryczenie i niezdarnie śligzając się po ledwie zamarzniętym śniegu, wybiegła z biblioteki w kierunku Starbaksa licząc, że Adi ukoi jej cierpienie, a pyszna kawa będzie jak balsam na rany. Niestety, w Starbaksie była kolejka, jakby wszyscy warszawscy hipsterzy sprzysięgli się przeciwko blogerce i właśnie teraz postanowili zająć jej ukochanego robieniem najmodniejszego w tym sezonie Latte Valentine z obowiązkową pianką w kształcie serca. Adi pomachał jej z przepraszającą miną i powiedział, że porozmawiają w domu, jednocześnie pytając, czy Coco tęskniła za spacerem z tatusiem. Tess na chwilę stanęło serce. Jakby nie miała dość wrażeń na dziś, przypomniała sobie właśnie, że Coco nie była na porannym spacerze! Odmachała chłopakowi i pędem pobiegła do domu. Zdenerwowana szarpiąc się z kluczami, wpadła do mieszkania. Na środku salonu leżała Coco. Uwiła sobie gniazdko w lekko nadgryzionej i porządnie obsiusianej kreacji z Simple, którą, tym razem oryginalną, Tess kupiła sobie specjalnie na Walentynkową kolację z Adim. Dookoła leżały porozrzucane sweterki, bluzki i inne elementy garderoby, które Coco musiała wyciągnąć z niezamkniętej szafy i dokonać na nich aktu zemsty za brak porannego spaceru.
- Och Coco, Coco, co ty narobiłaś! - zapłakała blogerka, z żalu za zniszczonymi ubraniami.