środa, 26 lutego 2014

Coś tu śmierdzi czyli jak zostać luksusową blogerką za 16 zł

Na wizażu kolejna afera! A ponieważ z udziałem blogerek, Niemodne Polki muszą wsadzić nos w nieswoje sprawy i wywęszyć, co tym razem nasze wyrocznie stylu i wizażu narozrabiały. Na dziale perfumeryjnym zawrzało! Czujne czytelniczki podrzuciły nam temat o wstrętnych praktykach pewnej perfumerii rzekomo sprzedającej podróbki perfum. Nie oni pierwsi i nie ostatni - chciało by się rzecz. Proceder niecny, godny potępienia. Oczywiście wiadomo, że zawsze znajdzie się grupa ludzi, która to wesprze, czasem z niewiedzy a czasami "nie widzę różnicy - więc po co przepłacać?". Ale absolutnie nie spodziewałyśmy się, że w takiej "akcji" zobaczymy blogerki. 
Dziewczyny które blogują, na ogół pretendują do miana znawczyń w danej dziedzinie - przynajmniej takich samozwańczych, we własnych kółeczkach wzajemnej adoracji (oczywiście jest też wiele blogerek, które naprawdę posiadają rzetelną wiedzę w tematach, którym się poświęcają). Chcą nam pokazać, że znają się na prezentowanym temacie, chcą również być naszymi przewodniczkami w świecie mody, urody, kosmetologii, fryzjerstwa czy dowolnym innym. A my im ufamy. Czerpiemy z ich blogów inspiracje, informacje, podczytujemy o nowościach z podwórka, na którym, wydawałoby się, poruszają się pewnie. Czytamy posty o perfumach, zapewnienia o oryginalności flakoników podpisanych Versace czy Dior, ale w cenach lub pojemnościach w jakich NIGDY nie zobaczymy ich w żadnej porządnej perfumerii. "Nie znam się ale się wypowiem - za warty kilkadziesiąt zł komplet podróbek" - tak powinno brzmieć motto panien, które reklamując ten tani i obrzydliwy proceder na swoich blogach mogły by być właściwie nawet posądzone o współudział. Nie jesteśmy pewne czy to już podlega pod paserstwo (które można popełnić zarówno umyślnie jak i nieumyślnie) ale jedno jest pewne - zachwalanie tych produtków jako oryginały to po prostu wstyd i najtańsza forma sprzedania siebie i swojej reputacji jako blogerki. Smrodek pewnie będzie się ciągnął jakiś czas, nie tylko ten z podróbek perfum. 
Na koniec, żeby było jasne - nie oceniamy nikogo przez pryzmat zawartości portfela i chęci czy raczej niechęci do kupowania perfum oryginalnych. Przymusu nie ma, nie każdy musi pachnieć Chanel nr 5. Chodzi jedynie o blogerską uczciwość w stosunku do czytelników. Drogie blogerki, zanim połasicie się na kolejną współpracę za półdarmo, może warto dokonać małego rozeznania, czy nie wspiera się czegoś nielegalnego i jak to będzie rzutować w przyszłości na wasz wizerunek? 
Dziękujemy wizażankom za wyłapanie tego. Warto edukować ludzi w tej dziedzinie. Warto też po raz kolejny otworzyć oczy na zamknięty światek blogerek gotowych zareklamować wszystko za byle próbkę. 

Pozdrawiamy w imieniu tych zawistnych! Tak bardzo zazdrościmy!

Niemodne Polki