Poniedziałek zaczynał się fatalnie, na szczęście Tess nie musiała iść dziś na zajęcia na uczelni. To już dwa dni, odkąd Zdzich ją... to znaczy, odkąd Tess rozstała się ze Zdzichem. Tak przynajmniej brzmiała oficjalna wersja, ogłoszona na fejsbuczku i blogu. Blogosfera szeptała swoje, ale wiadomo było, że nikt chwilowo nie odważy się zdementować tej plotki. No, może poza samą najbardziej zainteresowaną - Isabel - która w żadnym razie nie chciała pocieszać się „resztkami” po Tess, a wolała być znana jako zdobywczyni męskich serc. Tymczasem jednak panowała dziwna, niczym niezmącona cisza. Tess bolało to, że nie da się tego wspomnienia usunąć z pamięci, niczym niewygodnego komentarza pod postem. Nawet muffiny ze Starbaksa i ciasteczka Oreo nie były w stanie jej pocieszyć, ponieważ Zdzich zniknął z jej życia nie tylko jako narzeczony i najlepsza partia w mieście. Był również jedynym fotografem, który potrafił znieść jej fochy a także utalentowanym użytkownikiem fotosklepu, dzięki któremu na zdjęciach nie było widać jej odstających uszu. Przezwisko Kulfon wlokło się za nią całą podstawówkę; niestety nie dało się wycisnąć z tego kompleksu żadnej łzawej historyjki, jakoby uszy te były wynikiem wypadku na wuefie albo czegoś w tym rodzaju. Nagle odezwał się głos Adele, zwiastujący telefon od Samary.
- Halo - warknęła Tess - miałaś być u mnie ponad godzinę temu! Bez Ciebie nie zrobię nowego posta, bo nie ma mi kto zrobić zdjęć! Ja nie mam predyspozycji do aparatów!
- Będę max za pół godziny, wpadłam tylko do Starbaksa po nową porcję muffin - krzyknęła Samara, bez jakiejkolwiek skruchy czy „przepraszam” - i zatrzymał mnie Adi. Wyobraź sobie, że martwił się o Ciebie! Dwa dni nie byłaś na kawie! Czy to nie słodkie? Lecę, pa!
- Pa - odpowiedziała smętnie Tess, domyślając się, że Samara i tak już jej nie słyszy.
Wstała z łóżka i bez przekonania poszła do kuchni. Tam przywitały ją lekko nadpleśniałe pomarańcze, nie zjedzone od bardzo dawna. Ananasy wydawały się być w lepszej formie, ale wiadomo, że prawdziwym posiłkiem fit blogerki jest musli. Tess szybko zjadła małą porcję zalaną niskotłuszczowym mlekiem, a następnie wzięła prysznic. Wspomnienie pechowego zerwania prześladowało ją w łazience wyjątkowo mocno. Może dlatego, że rozlany po drzwiach płyn do czyszczenia toalet wciąż wydzielał intensywną woń.
Nagle dobiegł ją dźwięk dzwonka do drzwi i głos Samary. Tess otrząsnęła się z myśli i pobiegła otwierać przyjaciółce, ciesząc się na myśl o muffinach. Samara w szykownym płaszczyku z Zary i botkach z Deezee wyglądała olśniewająco niczym prawdziwy manekin z wystawy. Tess czuła się dziś jak brzydsza siostra Kopciuszka. Pociągnęła przyjaciółkę do salonu i zaczęła jej marudzić jak beznadziejnie się czuje. Sam jednak nie chciała bawić się w psychologa, pomimo że nawet studiowała ten kierunek. Jednakże jakakolwiek wiedza psychologiczna a także zwykła ludzka empatia wydawała się być jej obca.
- Przestań marudzić i lepiej wybierz sobie coś na dzisiejszy ałtfit dnia! - krzyknęła - popatrz, przyniosłam nowości z Zary, nie odrywaj metek to będziemy mogły to jutro oddać.
- Jesteś genialna! - szepnęła Tess i zabrała się do przeglądania zawartości artefaktowych papierowych toreb z wielkim logo mekki blogerek. Niestety po próbie przymierzenia cudownych woskowanych cygaretek dziewczyna poczuła wstyd. Ledwo je na sobie dopięła! Dwa dni pocieszania się daniami na wynos, słodkościami oraz mocno zakrapiany alkoholem wieczór poprzedzający dały się jej we znaki! Nie pomogło nawet jedzenie fit-musli i picie kawy z beztłuszczowym mlekiem. Oto Tess stała na przeciwko lustra i przyglądała się jak znad paska wyłaniają się powoli dwa pulchne boczki na jej nie skażonym Killerem Ewy Chodakowskiej ciele. Wierzyła tylko w magię sławnej blogerskiej przemiany materii. Niestety w tym przypadku to nie działało.
- Tego się nawet nie da wciągnąć! - załkała - masz do tego jakąś koszulę, najlepiej w pionowe printy?
- Nie, w pionowe printy nie mam, ale może być w paski? Podobno wyszczupla! - Samara nawet nie zdała sobie sprawy, że właśnie wbiła przyjaciółce szpilę.
- Idiotko, to właśnie są pionowe printy! - odgryzła się Tess, zakładając koszulę. Boczki się schowały, co jednak nie zmieniło faktu, że dziewczyna wciąż czuła dyskomfort z powodu obciskających ją spodni. - Nie, nie dam rady w tym wyjść gdziekolwiek bo się uduszę!
Po przejrzeniu zawartości toreb z Zary, Tess doszła do tradycyjnego kobiecego wniosku, że nie ma co na siebie włożyć. Na woskowane cygaretki nie chciała już nawet patrzeć, skutecznie zepsuły jej nastrój. Nie wyciągnęła jednak z tego żadnej lekcji i sięgnęła po przyniesione przez Samarę muffiny. Odruchowo, nie zdając sobie sprawy z nawyku, wyciągnęła Ajfona i zrobiła fotkę trzymanej w dłoni muffince a następnie wrzuciła na Instagrama. Spojrzała na Samarę i zobaczyła, że ta się uśmiecha.
- Co? - zapytała - to ostatnia, od jutra będę biegać, przysięgam!
- Nic kretynko, właśnie uratowałaś sobie dupę - zaśmiała się Samara - przecież zamiast OOTD możesz zrobić Instamix! Zapchasz dziurę na blogu na dobre 2 dni a w środę wraca Bąk, on zrobi Ci jakieś fajne fotki. Zemścisz się na Zdzichu przy okazji, bo przecież Bączuś jest profesjonalistą!
- Jesteś genialna! - powtórzyła się Tess i wpatrzona w przyjaciółkę jak w obraz, przełknęła muffina.
Script by Sruccia Zdrada