Bywanie w restauracjach, barach, kawiarniach to już nie przywilej ale oraz obowiązek nowoczesnego blogera. Zawsze można strzelić jakieś modne pykczyrs na fanpejdża lub instagram, zapchajdziura platna oczywiście recenzja polskiego naleśnika czy hamerykańskiego burgera z frytami. Dla samych modnych miejsc warto więc odwiedzić naszą piękną stolicę! Co tam pomnik Zygmunta, takie rzeczy krecą tylko FiftiSenta!
W lokalach może już niedługo na ścianach bedą wisieć zdjęcia blogerów jak ze stacji benzynowych z hasłem - TU BYŁEM (tu zjadłem i tu się wysrałem - wersja Piecykowa). Stworzyłyśmy zatem przewodnik miejsc, gdzie najcześciej możesz spotkać najbardziej opłacane gwiazdki polskiej blogosfery. Zwykle wpadają tam zjeść, gdy nie wyjdzie im cziskejk snickersa na śniadanie albo krewetki na obiad, ewentualnie fit smufie po treningu. Zresztą blogery nie mają czasu na gotowanie i pieczenie! (ewentualnie robią to za nich Mientowi Książęta). Praca na blogu to 24/7.
Uh.. po tym ciężkim wstępie przejdźmy do miejsc, gdzie nie zawsze smacznie i tanio, ale na pewno modnie można zjeść.
Bątą to podobno miejsce rozpusty. Najlepsze po blogerskim treningu - dowiodła tego sama Szarliz. Króluje tam gumowata pizza z świeżym chwastem oraz jami czekoladowe kejki (hasztag omnomnomnom). Wieczorem można rozłożyć się przy barze niczym Maffefka, popijając nondietetyczne kolorowe drinki oraz szampana w towarzystwie instafriends.
www.instagram.com
Manekin - hipstersko-studencka miejscówka, przekształcila sie w ulubieńca blogerów, po tym jak kolejny lokal przybył do stolicy. Nie wiemy czy naleśnikarnia robi jakieś wyjątki dla blogerów, czy oni także muszą stać w kilometrowych kolejkach tworzących się na ulicy Marszałkowskiej. Za dużą nieadekwatną do posiłku cenę można tam zjeść proste dania, które sam zrobisz w domu (jesli potrafisz). Naleśniki z czekoladą, naleśniki z boczkiem, naleśniki z cukierkami Ememęs. Talerze są idealnie dopasowane do kształtu zdjęć na Instagram, więc się nie napocisz przy obróbce.
www.instagram.com
AïOLI - kolejny modny lokal, a dokładnie mówiąc kantyna z hamburgerami droższymi i na pewno smaczniejszymi niż na nowojorskim Manhattanie. Serwują tam również fit fresh organic vegan vegetarian sałaty za jedyne 24,90, które możesz wypić w towarzystwie świeżo wyciskanych sokow z modnych sokowirowek, jesli prowadzisz aktualnie (na potrzeby bloga) zdrowy tryb zycia.
Starbucks - o tej kawiarni możnaby napisać książkę albo encyklopedię, jesli nikt jeszcze tego nie zrobił. Blogerski kosciół, miejsce spotkań, głębokich natchnień na posty, zdjęcia, nowe zakładki na stronie. Idealne miejsce dla laptopowców ze znaczkiem obgyzionego jabłuszka. Wizyta w Starbaksie to wyznacznik statusu społecznego, dlatego tak często w postach do ałtfitów blogerzy dołączają papierowy kubek kawy. Ewentualnie to część ałtfitu.
Charlotte - największa lansiarnia i hipsternia ever, gdzie zjesz suchy bochenek chleba i wypijesz wino w towarzystwie celebrytów, którzy zostaną szybciej obsłużeni niż niemodny plebs. Idealne miejsce na leniwe śniadanie zapracowanych blogerów. Nie wiemy czy serwują tam owsiankę, ale jeśli nie, apelujemy - drogie Charlotte - wprowadźcie ją do menu, ponieważ stracicie rzeszę klienteli. Teraz białe pieczywo odeszło do lamusa, na rzecz porridge!