poniedziałek, 21 stycznia 2013

Wyprzedażowe Zapalenie Mózgu

Gdy nadchodzą święta Bożego Narodzenia prawdziwe feszynistki spinają brzuchy i poślady razem z Chodakowską, by już ze wschodem słońca uderzyć do szklanych drzwi świątyni zwanej centrum handlowym. Tam często rozpoczyna się zacięta walka, prawdziwa gehenna o... no właśnie. Przykładem może być zwykła bluzka z akrylu obniżona aż o 10 złotych w jedynie słusznym wzorze, może być i moro. Niestety niejedna chce stać się jej posiadaczką. Napalone łowczynie, jakby żywcem wyjęte z powieści Stephanie Meyer, ryzykują nawet zdrowiem by zdobyć coś, co odmieni ich szafę na parę chwil.

Ale my, z wielkim opóźnieniem, niedoświadczone i wciąż niemodne, postanowiłyśmy nie wybierać się do oddalonych setki km od nas "galerii", tylko odnaleźć w sklepach internetowych absolutnie niezwykłe masthewy posezonowych obniżek:

Sklep Romłe oferuje w dziale obniżek asymetrycznie skrojoną dżinsową spódnicę wraz z neonowym paskiem za jedyne $25.94. Przetrwa wieki, póki nie wrzucisz jej do suszarki.




Aby dotrzymać trendu dżinsowego, Romłe proponuje faux fur, szczególnie dla fanek Joli Rutowicz i jej różowego konia. Przy kupnie tego unikatu możesz zasejwowac ponad $50. Miejmy nadzieję, że różowy puch nie wyjdzie z mody!



Zara w tym roku również nie zawiodła. Poliester to wciąż materiał przetargowy tej marki, tak więc nietrudno będzie o bermudy wykonane właśnie z tego materiału - przecenione z 169 na 89 zł.




Sklep na topie czyli TOPSZOP nie zapomniał o fanach swojej marki. Za cenę $90 dostaniesz poliestrową sukienkę w kształcie klosza do lampy. Wzór dywanowy albo..?





Ulubiony zagramaniczny sklep polskich blogerek poziomu medium (początkujące zaopatrują się w romłe) przygotował luźną propozycję dla wszystkich patriotek. Załóż i miej nadzieję, że nikt nie oskarży Cię o profanację godła państwowego. Cena aktualna: 100 euro.



Printy pacyfistyczno-zwierzęce za jedyne 231 euro. I ten błysk a'la skóra węża... Pis sajn tenk łit loł arm hol firmy Ashish w stu procentach z jedwabiu. eSki i eMki śpieszcie się!




U części blogerek pojawiają się wiosenne stylizacje, ale kalendarzowa zima nadal trwa. Mróz trzyma i nie chce puścić. Dla wszystkich zmarzluchów proponujemy sweter Babci Krysi. Za 65 euro wasze ciałko ogrzeje mieszanka 42% akrylu, 30 % nylonu i 28% procent wełny moherowej. Dajcie się skusić!




Sklep pod nazwą zakazanego owocu stara się jak najlepiej zaopatrzyć klientów na czas Karnawału. Jednym z łupów wyprzedażowych  powinna stać się kurtka PERFECTO VINTAGE. Nie wiem ile w tym perfekcyjnego vintage, ale jeśli często się gubisz podczas feszyn imprez oraz iwentow , ten masthew potrafi trafić bezpośrednio pod Twoje drzwi.





Rzeczna Wyspa nie zapomina o nadchodzących WaleTynkach - podczas wyprzedaży można znaleźć świąteczną kreację, która odmieni każde miłosne uczucia. Czy to podomka czy fartuszek, sami oceńcie. Jednak do serduszek nie ma się co przyczepić.





Kiedy Huntery nie sa juz IN w Waszej szafie, podczas wielkiej wyprzy FRONT-ROWS oferuje unikalne gumowco-kowbojki o niezwykle dzikim wzorze, które rozpala każdą zwykłą stylizację. 12-procentowa obniżka zachęca do zgarnięcia ich jak najszybciej co by uzupełnić swoją garderobę.

wtorek, 15 stycznia 2013

Żenujący blog prowadzącego - BLACK DRESSES

     W ramach wstępu słów kilka o idei wyławiania z sieci blogów żenujących. Pomysł narodził się niespodziewanie, całkiem przypadkowo i po cichutku, na paluszkach zbliżył się do rozmiaru, który urósł niepostrzeżenie by doczekać się realizacji. Krótko mówiąc – poczułam powołanie i wiatr we włosach, ogarnęła mnie niepohamowana ochota by w wolnych chwilach segregować blogowe śmieci. Hobby dobre jak każde inne; coś jak postcrossing, zjadanie tylko czerwonych M&M’sów albo klejenie plastikowych modeli wojskowych.

Zapraszam.




Prowadząca – Monika, była wcześniej właścicielką bloga o jakże wymownej nazwie: bezgustu. Czy była to nazwa odzwierciedlająca stan ducha samej prowadzącej czy ogółu społeczeństwa - tego nie udało mi się ustalić. Faktem natomiast jest, że blog uwielbiany był przez pewne wąskie kręgi na forum wizaż.pl – dlaczego? Ano z jednego prostego powodu: bezgustna blogerka nie owijała w bawełnę i z wdziękiem oraz sporą dawką humoru w podszytych ironią notkach potrafiła opisać codzienną rzeczywistość. Nie była kalką, szablonem, manekinem. Była inna; nie wulgarna i niegrzeczna w pospolitym rozumieniu tego słowa, operowała raczej ciut wyrafinowaną wredotą, jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało. W każdym razie pewnego pięknego dnia, w czasie gdy ekipie z tego bloga nie śniło się nawet stworzenie niemodnych, bezgustu przechrzciło się na blackdresses z subtelną końcówką .pl, i tak zostało do dzisiaj. Głupi i dziecinny był bezgustny blog, jak sama prowadząca stwierdziła, więc bardziej na miejscu okazało się mieć modowy i lifestylowy kawałek sieci. Wiadomo, na taki zawsze znajdzie się więcej chętnych.


  1. Pierwsze wrażenie czyli wygląd bloga.
 
Średniawka. Rozumie się samo przez się, że na niższej półce bym go nie umieściła bo tam stoją już tylko mieniące się na zielono butelki z etykietką „Biały kielich” czy inny „Sen sołtysa”, ale mimo wszystko średniawka to niewiele wyżej. Zawsze lepiej być jakimś niż średnim, nijakim czy byle jakim. Ja wiem, mniej znaczy więcej, ale chyba akurat nie w tym przypadku. Biel, czerń, szarość. Poukładane jak domino, przyklepane i spryskane lakierem super mocnym. Żadnej ciekawej formy, interesującej grafiki czy kropli indywidualizmu. A może tu jest haczyk? Jestem nudna, nijaka, ale mogę się wytłumaczyć klasyką. Wszyscy to łykną bo klasyka to odpowiedź na każdy argument, klasyka to mistrzyni ciętej riposty, klasyka to ja! Bardzo niechętnie to stwierdzam, ale może w takich skrajnych wypadkach pomóc mogłaby jakaś dyskretna reklama internetowego badziewia. Taki, dajmy na to, malutki banerek miałby szansę wprowadzić odrobinę życia, koloru, przyjemności. Czuję się źle głosząc takie herezje, bo reklam na blogach nienawidzę, ale co mi tam. Może tym razem lepszy wróbel w garści i reklama na blogu niż zupełne nic-nie-istnienie?


   2. Posty – treść, język, zdjęcia. 

Żeby nie było - nie czytałam wszystkiego i nie zamierzam. Wyłowiłam na chybił trafił tylko to co mi wpadło w oko:

- dzieci pływające w alkoholu; cudeńko! Monika nawołuje do działania i karci ciężarne matki pijące wódkę, piwo a potem znowu wódkę. Jestem studentę, znam trudne słowa (oligofrenopedagogika bitch!), wiem co to FAS i będę Was nauczać. Rzekłam.

- striptizer na wieczorze panieńskim: pragnę nieśmiało zauważyć, że zbulwersowane koleżanki panien młodych są ostatnio na fali i prowadząca, ku mojemu rozczarowaniu, z chęcią popłynęła. Oklepane.

- czosnek w pizzy; niesamowicie wciągający tekst o czosnku w pizzy (który właściwie wcale nim nie był bo rozchodziło się o czosnkową oliwę), uświadomił mi, że o wszystkim można napisać na blogu, dosłownie o każdej najmniejszej pierdole i najmniej znaczącym zdarzeniu w naszym życiu na bogato. Naprawdę fascynujące.

- wegetariańskie zwierzenia; na serio i totalnie rozwalił mnie wpis, gdzie Monika zaprzecza sama sobie, twierdząc, że nie chce utrwalać stereotypów i przy okazji utrwala je bez mrugnięcia okiem. To być może bzdura, detal ale co ja biedna poradzę, że moją uwagę zwróciło od razu wyboldowane zdanie Moje życie bez mięsa i ryb. Może to była celowa prowokacja, coś jak rapujący Lech Roch Pawlak albo platynowa grzywka Gracjana? No bo jak to tak? Wegetarianka z dziesięcioletnim stażem pisze coś takiego, zatwierdza i umieszcza na blogu, który bądź co bądź ma ponad 3.000 fanów na fb. No jak? Wcale nie trzeba mieć misji zbawiania świata i machać sztandarem Vivy, wystarczy istnieć i tylko przy okazji uświadamiać, że RYBY to też MIĘSO. Tak po prostu. Ludzie to idioci – wiem. Idioci sądzą, że ryba to ryba a nie mięso – wiem. Ale za cholerę nie zrozumiem osoby, która raczej do miana idiotki nie aspiruje a dla świętego spokoju twierdzi wszem i wobec, że nie je mięsa i ryb podczas gdy doskonale zdaje sobie sprawę, że to jedno i to samo. Dałam się podejść i prowokacji uległam.

Przy notce wychwalającej Kominka poszłam zjeść naleśnika z dużą ilością bitej śmietany, potem odetchnęłam głęboko, przytuliłam kota i stwierdziłam, że więcej nie zdzierżę. Tak też się stało; specjalne i mocno izolowane od otoczenia miejsce w moim mózgu, gdzie mieści się schowek na blogerskie badziewie, zostało zapełnione.

Jeśli chodzi o językową poprawność i interpunkcję to jestem w stanie dostrzec starania prowadzącej; potrafi się wysłowić i użyć przecinka, nawet zdania rozpoczyna wielką literą – to się ceni w dobie dzisiejszej ignorancji blogerek analfabetek.

Zdjęcia takie sobie średnie; najczęściej pożyczone od wujka Google, ewentualnie możemy podziwiać stylizacje kawiarniano-restauracyjne lub takie cudeńka robione mikrofalówką i przepuszczone przez sto jeden filtrów.

Instagramowa galeria najpierw przyciągnęła moją nienasyconą ciekawość a potem bezczelnie przekłuła oczy i solennie obiecuję już nigdy do żadnego takiego diabelskiego wydziwu nie zajrzeć. Od samego początku miałam złe przeczucia, ale mimo wszystko wlazłam tam, pożałowałam i mam za swoje. Naiwnie liczyłam być może na jakąś finezję, pomysł, odrobinę inwencji ale obyło się bez takich. Jednak dziwnym trafem to szczególnie przypadło mi do serca; nie jestem w stanie stwierdzić czy urzekła mnie serwetka babuni, łyżeczka z azteckim wzorem czy może podejrzanie jednolita konsystencja.

A tak dla odmiany, co mi się podobało? Sylwestrowa kreacja (gdyby jeszcze nie te filtry do zerzygania ofkors) i nawet trochę psychopatki, choć śmiem podejrzewać, że to głównie Miranda wzbudziła moją sympatię.


  3. Podsumowanie. 

Szczerze mówiąc to sama nie wiem dlaczego właściwie wybrałam blog blackdresses i pierwsza rzuciłam przysłowiowym kamieniem. Tak naprawdę nie jest wcale najgorszy, ba! właściwie nie jest taki zły jeśli miałabym go porównać z wodospadem lajfstajlowych śmieci na platformie blogspota. Mimo wszystko jest dla mnie w jakiś bliżej nieokreślony sposób odpychający i żenująco zdeklasowany, przykładam go sobie i przyrównuję do wspomnień o blogowym bezgustu, który zdechł i znikł jak piana kiepskiego płynu po pięciominutowej kąpieli. Nic na to nie poradzę, że pałam do prowadzącej jakąś taką zestarzałą i przykurzoną antypatią. Za to, że zmieniła plany i zawęziła horyzonty. I za moje niespełnione oczekiwania.

Zdaję sobie sprawę, że blog ma swoje fanki i stałe czytelniczki; w końcu każda potwora znajdzie amatora. I mam tylko jedno na swoją obronę – nie znam się, to się wypowiem. Prowadząca na pewno uważa swój blog za lepszy od poprzedniego i chwała jej za to, niech czyni swoją powinność.


Punktacja jest prosta jak siki pająka. Muffiny dają z siebie cały lukier i wypruwają wszystkie rodzynki co by zademonstrować skalę od 1 do 10. Jak widać prowadząca ze swoim blogaskiem plasuje się równo pośrodku, w pozycji średnio na jeża. Im wyżej tym lepiej, bo szczyty żenady znajdują się na nizinach.






Oznajmiam, że powyższy wpis jest w stu procentach SUBIEKTYWNY, przy okazji całkowicie nie na miejscu, ale za to został oparty tylko na faktach autentycznych i może zawierać śladowe ilości orzeszków arachidowych.

Osoby wzburzone uprasza się o wyrażenie własnego zdania w sposób pozwalający na ewentualną dyskusję w kulturalnym tego słowa znaczeniu.


piątek, 11 stycznia 2013

NIEMODNE PRZYPINKI DLA WOŚP!!11!oneone!!11!!11

OSTATNIA I JEDYNA SZANSA NA ZDOBYCIE NASZYCH KÓŁECZEK wpadajcie, wybierajcie, licytujcie!

Wszyscy wiemy o co chodzi - w tym roku dla dzieciaków i starszaków

 KLIK!
   KLIK!




PS nie cieszcie się, że nas rozpracujecie, bo wystawiamy na koncie wujka Zdzicha, a wysyłka będzie od babci Krysi, wiecie o co chodzi ;)

sobota, 5 stycznia 2013

Kocim okiem czyli why so serious? Koniec świata!

Witam wszystkich spragnionych ploteczek grudniowych. Rocznego podsumowania ploteczek nie będzie, od tego był post z ankietą. Ale postaram się dostarczyć grudniowe newsy i ciekawostki z blogów naszych ulubionych szatniarek - i nie tylko. Końca świata niestety nie było, zatem zapraszam do czytania!

  • Perfekcyjne wyczucie pogodowe to coś, co spotykamy na blogach najczęściej już wczesną wiosną, późną jesienią i zimą. Gwiazdą zimy poprzedniego sezonu była Charlize w lordsach, a sezonu obecnego może być Kasia Tusk. Nie wiem czy wiecie, ale wg Kasi jak nadchodzi zima, przychodzi również pora na pierwszy ciepły strój. A gdy temperatura jest naprawdę niska, to termos z gorącą herbatą nie jest naszym jedynym wybawieniem - najważniejsze są ciepłe ubrania i buty. Gdybyście mieli jakiekolwiek wątpliwości, Kasia je nam rozwieje - najcieplejsze buty to kalosze (oczywiście jedyne słuszne - Huntery). A gdyby wciąż było wam mało typowo zimowych outfitów, polecamy wycięcie dziur w spodniach. Wtedy na pewno poczujecie zimową atmosferę błyskawicznie!
  • Niech jednak nasza droga Charlize się nie martwi - dla niej też znajdzie się miejsce w podsumowaniu grudnia. Pojawia się tu z kolejną interesującą aukcją allegro, odnośnie której interesujące i czasami pokrętne tłumaczenia publikowała na swoim facebooku. Pamiętajcie, definicją "dobrze się noszą" jest to, że buty były mierzone w sklepie. Prawdziwa blogerka jest w stanie określić to najwyraźniej po kilkuminutowym spacerku po gładkiej podłodze, lub chodzeniu w nich po domu. Jedno pytanie pozostaje wciąż otwarte - czy są to buty "nowe i nienoszone", mimo że metka oderwana i były co najmniej mierzone kilka razy? 
  • Według polsko - niemieckiej blogerki o motoryzacyjnym imieniu, Anonim to prawie równoważnik słowa debil. Cieszycie się, wszyscy którzy nie macie kont na blogerze i innych portalach, a jednak lubicie komentować posty?

  • W zestawieniu zagości również blogerka nie związana ze światkiem modowym, a na pewno nie ze względu na zawartość bloga. Wielka afera Segritta vs Nikon ciągnie się od jakiegoś czasu po całym internecie i gdziekolwiek się nie przewinie, zostawia mały smrodek. Każdy musiał dołożyć tam swoje przysłowiowe 3 grosze, nawet kompletnie niezaangażowany Kominek, który zdaje się używa w ogóle zupełnie innego aparatu. Natomiast nie byłby sobą gdyby nie wykorzystał okazji do udowodnienia czytelnikom, że są kretynami i niczego nie wiedzą o życiu, zwłaszcza o hard bloger's life.
  • Miejsca nie może zabraknąć dla dopełnienia trójkącika Segritta + Kominek czyli dla Fashionelki. Wiedzieliśmy, że najprawdopodobniej jest w stanie zareklamować prawie wszystko, ale środków na grypę (w dodatku, jak w opisie: męską), nikt się nie spodziewał, zwłaszcza w zestawieniu z niedawno reklamowanymi czekoladkami a chwilę później - samochodem. Jednego na pewno gratulujemy Elizie - otwarcie i szczerze przyznaje, że przeprowadza kampanię reklamową, zamiast mydlić ludziom oczy jak to nagle zapałała miłością do danej rzeczy i nie może bez niej żyć, co jest typowe dla kilku znanych blogerek. 
  • Bezgustowna blackdresses najwyraźniej przechodzi kolejny etap niekończącej się metamorfozy. Był już zabawny blog, było już "jestę szatniarką", czas na jestem ekspertem od relacji damsko - męskich. Czekamy na kolejne zmiany - ktoś ma pomysł od czego ekspertem stanie się blackdresses w najbliższej przyszłości?
  • Kamilla i cichy wielbiciel? W komentarzach pod jednym z jej postów tajemniczy Łukasz z Dębicy wyznaje swe uczucia względem Kamci, na co dostaje emaila. Kama, nie bądź taka, napisz czy randka się udała!

  • I na koniec o oryginalności blogerskiej raz jeszcze. Święta czyli okazja do zaszpanowania czym obdarowalibyśmy naszych bliskich, najlepiej gdybyśmy mieli nieograniczone zasoby pieniędzy, spowodowały, że dosłownie na prawie każdym pojawił się ten jakże oryginalny temat. Dodatkowo źródłem uciechy dla niektórych czytelników był youtube'owy filmik na którym blogerki składają świąteczne życzenia. Jako że mamy już styczeń więc nie podepnę się pod ten wspaniały filmik - ale mam nadzieję, że spędziliście miło czas w tym roku z naszym blogiem!
Wasz Kot CHorodyński