piątek, 11 października 2013

Miłość Na Blogersko. Sezon 1, EPISODE 8.


Tess siedziała jak zahipnotyzowana. Ekran laptopa zamigotał i po chwili włączył się wygaszacz przedstawiający jej wspólne zdjęcie z Samarą ze sponsorowanych wakacji na Fuercie. Dziewczyna wepchnęła sobie muffina do ust, o mało się nim nie dławiąc, popiła resztą zimnego już latte i chwyciła za telefon.
- Samara, słonko, to ja - zaczęła, a przyjaciółka natychmiast jej przerwała.
- Tak, tak widziałam już Magielka, dziewczyno, co z tym zrobimy? Nie darujemy tym Sparksom, laskom się wydaje, że jak mają kanał jutubowy to mają większe predyspozycje? Nigdy! - Samara aż zapowietrzyła się ze złości i emocji. Tess mogła sobie z łatwością wyobrazić jak Sam czerwieni się do tego stopnia, że właściwie mogłaby sobie darować nakładanie tylu warstw różu. Poplotkowały jeszcze chwilę i rozłączyły się. Tess westchnęła. Taka kompromitacja. Bała się zajrzeć nawet na własny profil na facebooku, nie mówiąc juz o blogu, bo jak powszechnie wiadomo, internet nie wybacza i nie zapomina. Jednak wiedziała, że musi w końcu wrócić do wirtualnej rzeczywistości i zmierzyć się z tym co tam zastanie.
- Znów będę musiała wykasować komentarze - mruknęła do siebie i pochyliła się ponownie nad klawiaturą laptopa. Zalogowała się na facebooka i zaczęła dokładnie przeglądać wpis za wpisem. - Co za plebs, nie mają innych rozrywek te cebulaczki? - skomentowała po cichu pod nosem, wytrwale kasując wszelkie nieprzychylne lub złośliwe opinie. Niestety natura poskąpiła jej (jak i chyba całej blogosferze) autoironii i umiejętności obracania takich przygód w żart, więc teraz samoumartwiała się rozprawiając się z czytelnikami. Gdy wydawało jej się, że dotarła już do końca, nagle zaczęły wyskakiwać powiadomienia o nowych wpisach. Tess nie mogła uwierzyć w tę bezczelność! Czytelnicy śmieli jej wypominać, że komentarze zniknęły z jej tablicy! Szybko, zanim ktokolwiek się zorientuje, pousuwała je jeszcze raz a niewygodne osoby zablokowała, po czym odetchnęła z ulgą z poczuciem dobrze wykonanej misji chronienia swojego perfekcyjnego wizerunku i niczym nie zmąconego świata. 
- Zasłużyłam chyba na małą przyjemność - pomyślała - to był ciężki dzień. - szybkim ruchem zamknęła laptopa i udała się do łazienki aby przygotować sobie kąpiel z bąbelkami. Dookoła wanny poustawiane były świece Janki Kendl, pamiątka po romantycznym wieczorze ze Zdzichem, jaki spędzili w ostatnią niedzielę. Tess odkręciła wodę, nalała płynu i patrząc jak wanna się napełnia, ciężko westchnęła. Ułożyła się wygodnie w wannie, patrząc na migoczące płomyki i wdychając zapach płynu do kąpieli oraz aromat świec zmieszany z dosyć ostrą wonią kostki Domestosa, której duży zapas dostała od sponsora w zamian za kampanię na blogu. Jej pusty wzrok, nieskalany odbiciem żadnej głębszej refleksji błądził po łazience urządzonej na wzór IKEI. Tess szczyciła się, w swoim własnym mniemaniu, wyjątkowym gustem, który właściwie polegał na wiernym kopiowaniu katalogowych planów pomieszczeń. Była dumna z siebie - zarówno ze swojego otoczenia, jak i ze sposobu w jaki rozprawiła się z niechcianymi komentarzami na fejsie. Zmarszczyła czoło, gdyż usłyszała dźwięk otwieranych drzwi - To pewnie Zdzich - pomyślała i nie pomyliła się. Niestety zamiast ukochanego dzierżącego wielki bukiet kwiatów by ukoić jej nerwy, zobaczyła, że do łazienki wsuwa się kobieca postać. Isabel! 
- Co Ty tu robisz? Jeszcze Ci mało? Powinnam była rozprawić się z Tobą wczoraj! - krzyknęła Tess i wyskoczyła z wanny, łapiąc ręcznik i owijając się nim dookoła - wynoś się z mojego domu! Kto Cię tu wpuścił w ogóle?
- Ja - Isabel nie zdążyła wypowiedzieć ani jednego słowa, gdy zza drzwi wynurzył się również Zdzich - Tess, nie wiem jak Ci to inaczej powiedzieć. Zakochałem się w Isabel a to co wczoraj zrobiłaś, jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że to ona jest odpowiednia dla mnie, nie Ty. Skompromitowałaś siebie i mnie przy okazji. Wyprowadzam się z Is. Wpadnę po moje rzeczy w tygodniu. 
- A... ale jak to? - wyjąkała osłupiała Tess - Rzucasz mnie? Ty tchórzu! Nigdy w życiu na mnie nie zasługiwałeś! - krzyknęła i rzuciła ostatnią butelką sponsorowanego płynu do mycia toalet wprost w zamykające się za Zdzichem drzwi.

script by Sruccia Zdrada